5.
Witold leży na trawie i
rozmyśla o wczorajszym dniu. Sądzi, że Henia wiedziała, że swoim
zachowaniem z Karolem podnieci Fryderyka. We 4 byli wspólnikami
tajemnicy. Po południu zjawił się p. Wacław Paszkowski z Rudy –
urodziwy mężczyzna. Ów adorator Heni, prawnik, mecenas. Witold go
nienawidzi fizycznie. Wacław jest uprzejmy i z klasą. Jego
przybycie zmieniło zachowanie domowników. Wszyscy popadli w
uprzejmości, ale każdy sobie je świadczył, nie drugiemu! Fryderyk
zaczął wysoko się nosić. Henia stała się potulną panienką.
Karol towarzyszył jej jakby był jej bratem, a nie jej wielbicielem.
Wacław paradował z Henią. Szli wszyscy na przechadzkę – jak
sprzed wojny! - rzekł Witold. Karol się niecierpliwił, chłonął
słowa Heni. Karol odbierał uczucia tamtym, łączył je z Henią.
Byli nad stawem, tam była jakaś kobieta robiła pranie. Karol tej
kobiecie zadarł kieckę, ukazała się jej nagość (z przodu)!
Starsi nie reagowali. Wacław i Henia nic chyba nie widzieli; Hip,
Maria – matka Heni, Fryderyk i Witold i Karol – w takim szli
szpalerze. Reszta była oszołomiona. Karol dostał jakiegoś uroku,
czaru przez ten czyn. Fryderyk przybył z wieścią, że przyjechali
Niemcy z Opatowa. Poszli: Hipolit – Maria i Fryderyk – bo dobrze
zna niemiecki, Witold nie chce być przy rozmowie, bo ma jeszcze uraz
do Niemców. Witold wraca do domu, przybył Fryderyk. Boi się, że
podglądał Wacława – Henię, a nie był z Niemcami. Młodzi są
nad stawem. Witold tam pobiegł, siedzieli na ławeczce. Podglądał
ich również Fryderyk! Witold podszedł do niego. Henia tuliła się
do adwokata, co Witold wziął za zdradę Karola. Obok Fryderyka w
zaroślach siedział Karol! Witold sądzi, że przyszedł, bo zwabiła
go obecność Fryderyka. Działanie chłopca było uniewinniające,
młodosympatyczne. Karol się oddalił. Jego obecność sztyletem
przeszyła tą ławkę. W stajni gruchnął strzał. - to Niemiec po
pijaku zabawiał się strzelaniem z dubeltówki do gołębi. Wszyscy
ze stawu przyszli do stajni. Wieczorem pito za zdrowie Wacława i
Heni.
6.
Pito. Alkohol stał się
ich lekiem, oszałamiał. Narzeczony opuścił ich po śniadaniu.
Pojutrze mają wszyscy jechać do Rudy. Karol jedzie bryczką po
naftę do Ostrowca z Witoldem. Fryderyk już ustał otwierał by do
nich dołączyć, ale słowa się w nim zakleszczyły. Witold
rozmawiać chce z Karolem o tej babie, co jej kieckę zadarł. Chciał
nawiązać rozmowę. Zaśmiał się młody, twierdzi, że zbyt stara;
dla niego nie ma różnicy z kim się zadaje, ze starą czy z młodą.
Witoldowi się wydawało, że mówi on tylko dla pokazania białości
swych zębów, wiedział, że wszystko mu wybaczą dla jego zębów.
Cieszyło go własne pożądanie. WITOLD NAZYWA KAROLA KSIĘCIEM.
Karolowi było prawie obojętne z kim się Henia zadaje. Działo się
w nim jakieś świętokradztwo rozpaczliwe. Zagadnął go Witold o
ojca, dlaczego z nim walczy? Wie o tym od Hipolita. Karol mówi, że
ojciec nie daje żyć matce, że ją prześladuje. Przyznał, że
bardzo kocha matkę. Pyta, czy Witold nie znalazł by dla niego pracy
w Warszawie, bo potrzeba mu na kurację, a ojciec wypomina mu, że
jest darmozjadem. Pomagałby też matce. Witold bierze to za
zbliżenie się do starszych, bo oni więcej mogą, są potężniejsi,
a Karol może to wszystko osiągnąć swoim osobistym wdziękiem. On
jest taki niewinny. Czuje, że chce on wejść w styczność z jego
dorosłością, chce Witolda zdobyć swoją młodością. Mówi mu,
by siedział przy rodzicach. Pyta dalej, czy podoba mu się Henia?
Tak. Czy kocha się w niej? Nieee, znają się od dziecka. Splunął
– stał się łobuzem. On by wolał z panią Marią! Czasem
człowiek popełnia jakiś szaleństwo, by nie czuć się tchórzem.
Młodzi tego potrzebują. Witold sądzi, że jego i Fryderyka wzrok
skupiony na nim – Karolu – podnieca go. Karol według niego,
podniósł tę kieckę by z pożądanego stać się pożądanym. Nie
chce mu uwierzyć w „wolałbym” z panią Marią niż z Henia! On
z uporem – A wolę! Nie wie, czy młodość jego woła starszych,
czy on chciałby być ze starszymi? Może on chciał być chłopcem
ze starszymi niż chłopcem z panną. Rozumiał, że piękność
Karola szuka jego brzydoty, bo daje mu nieograniczone możliwości.
Pyta go, czy chodzi do kościoła, czy wierzy w Boga? - Karol wierzy.
Ale chodzi na kobiety; jak się zdarzy. Powodzenia nie ma bo jest
młody. Karol mówi o tym ze swobodą, o swej młodości. Wszystko
traciło na ważności, ostrości, bo był za młody. Witold nie wie,
jak się przed nim bronić. Załatwili sprawunki i wrócili do
domu. Witold myśli o Fryderyku. Gdy przyjechali do domu, do
Powórnej, Fryderyk pracował. Gdy podszedł do niego, ten
spytał, jak im się udała jazda. Pytał, czy nie wracają do
Warszawy, tu na niewiele się przydadzą, a ich wspólny handelek
może się popsuć. Fryderyk chciał przez tę rozmowę wywnioskować,
czy dogadał się Witold z Karolem. Między Witoldem a Fryderykiem
jest jakieś napięcie. Heniusia – młoda narzeczona Wacława,
młody – tym nie przejęty, wszystko pogrążone w młodej
ślepocie. Naradzają się przed wyjazdem. Za rogiem domu natchnęli
się na nich – Henię (pensjonarkę) i Karola – ucznia,
szczeniaka. Korek wpadł do butelki, Karol chce go drutem wyciągnąć!
Uparł się, że wyciągnie. Karol rozgniata butem glistę. Napawa
się tym widokiem Fryderyk – jej konaniem, nie dobijał jej; Hela
ją dogniotła, ale z drugiego końca dalej żyła. Fryderyk
zniknął. Witold sądzi, że rozmyśla nad okrucieństwem ich wobec
glisty, bezmyślność, to był grzech nóg skumulowany na ciele
robaka. Fryderyk zapewne sądzi, że oni dla niego ją zabili, by
połączyć się w grzechu. Zachciało im się we 4oro wspólnego
grzechu. Nazajutrz rano mają jechać wszyscy do Rudy. Witold bryczką
z Henią, moneta go wybrała, bo o to rzucali. W drodze Witold
winszował jej ślubu, założenia rodziny, posiadania (później)
dzieci. Ona chce je mieć. Lubi Karola, od dzieciństwa się znają,
ale ona do niego nic nie czuje, ale go bardzo lubi. Witold pyta, więc
czemu rozdeptała z Karolem glistę, podwinęła mu nogawkę? Czuje,
że ona kłamie. Krzyczy, że Karol ją kocha, na co ona: że on chce
tylko się przespać z kobietą! Że to szczeniak! Osadza ona
chłopca, ale i solidaryzuje się z nim, bo urodzony on jest pod
znakiem wojny!! Mówi, że mogłaby się z nim przespać. Spała
już z jednym z AK w zeszłym roku, jaku nich nocował. Chce, by o
tym nie mówił jej rodzicom. Przyłapali ich razem, ale się
właściwie nie domyślają co zaszło!! ona nie chce spać z
Karolem. Mówi, że (ona) ma moralność katolicką, Karol też.
Nawet bierze ona sakramenty i wierzy w Boga! Mówi, że jak wyjdzie
za niego, to nie będzie się puszczać – wyznaje swoje słabości.
To pobudzenie u niego pożądania – Witolda do Karola. Przed nimi
jechał powozem Karol na koźle. Witold kąpie się w ich erotyzmie,
mówi dziewczynie, że ona należy do Karola. Dziwi się, śmieje –
tak okazuje rozpacz; oboje byli „ładni” w swym śmiechu, w
zębach! Dlatego spać z nim nie chciała.
7.
Ruda! Jest matka Wacława
i jego rodzina ze Lwowa. Pani Amelia – matka Wacława, chce by
wszyscy u nich nocowali. Wacław wtajemniczył gości, że przyszli 2
ludzie z AK, prosząc o nocleg; wynikało z tego, że szykuje się
akcja e tamtejszym terenie. Panowała nerwowa atmosfera; ten dom był
oazą. Rządził tu Bóg katolicki. Henia – Karol – byli tu
zwyczajną młodzieżą, Henia – Wacław nabrali znaczenia jako
narzeczeni, miłość podnosiła ich rangę. Starsi odzyskali swa
starość; Fryderyk odetchnął; umocnił się, słowa nabierały
doniosłości. Szacunek. Henia została przesunięta na dalszy plan.
Wszystko kręci się wokół Fryderyka. Amelia się nim zachwyca!
Fryderyk parząc z r
tarasu na krajobraz
rzekł: „beczka”. Obiad był męczący. Amelia wydaje się być
zakochana we Fryderyku. Jest czujna wobec niego. On jest niewierzący.
Ona domaga się od niego uznania. Podziwia jego głębię. Fryderyk
zachowuje się bez zarzutu, z taktem. Ale jest bezsilny, wobec
Amelii, rozbiera ją wzrokiem. Przeszli się razem: dwa rozbieżne
światy, dwie powagi. Idą w takim układzie: Fryderyk – Amelia;
Wacław – Henia; Hip – Maria; Witold – Karol. Fryderyk i Amelia
rozmawiają o Wenecji, o okolicy, stwierdza ona, że on jest ateistą.
Tak. Karol szedł sam. Nudził się. Doszedł do Fryderyka i Amelii,
pyta go, czy nie ma F. starej marynarki na handel. Mówi, żeby sobie
kupił. Na co Karol: „Pan by mi dał marynarkę!” Przyłączyła
się do niego Henia. Fryderyk chce by dzieci dały mu spokój. Amelia
odchodzi coraz dalej, ucieka przed poufałością, której dopuścił
się Karol wobec Fryderyka, który zatracał swą powagę. Poufałość
wzmocniła Henia. Gdy się oddaliła – młodzi ucichli. Fryderyk
przyłączył się do rodziców Heni, zabrał też Wacława. Fryderyk
cały wieczór nie patrzył na młodzież. Przy kolacji wystąpił z
toastem dla narzeczonych; obawiał się Amelii. Już samo jego
powstanie przy stole wywołało popłoch. Potem zaczęto mówić, by
zrobiło się gwarniej, mówili dla samego mówienia. Opowiadana co i
jak się jadało przed wojną. Amelia podeszła do kredensu. Potem
wróciła, usiadła i spadła z krzesła, słychać było strzał!
Zgaszono lampę. Wacław dał Witoldowi dubeltówkę i popchnął go
do okna. W sąsiednim pokoju, Maria podeszła do niego. Kobieta
dostała nożem, umiera, pyta, czy zna się na medycynie. Umierała.
W kącie leżało ciało. Wrażenie erotyczne czy to Karol? Ale on
stał oparty i krzesło. Maria z krucyfiksem stała nad Amelią –
spojrzała na krucyfiks, a potem na Fryderyka. Nie spuszczała z
niego oczu. On stał blady, na baczność; stał się ważniejszy od
krzyża! Ona widziała w nim sędziego. Do niego zwracało się o
uznanie. Fryderyk spoglądał czasem na to ciało leżące tam, w
głębi pokoju, leżał tam chłopiec młody i chudy jak Karol; był
żywy, bosy, dziki; to było młode ciało Karola. Amelię coś z nim
łączyło. On przybył w godzinę jej śmierci. Amelia chce, by
Fryderyk widział wszystko do końca. I wtedy patrzyła tylko na
krzyż. Chciała mu pokazać, jak się umiera po katolicku. Potem
zwraca się do syna Wacława i Heni, że mają jej przysiąc miłość
i wierność; Henia się rozpłakała. Amelia skonała patrząc na
Fryderyka.
Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.
OdpowiedzUsuń