Przejście
chyba prowadziło pod ulicą, boi się boh, że nie zdąży z czasem
na samospalenie, że się spóźni. Kolka mówi – każdy zdąży na
swój termin. Zatrzymują się przed drzwiami; nie można im nic
dotykać i hałasować. Ponownie znaleźli się w spiżarni, ale
lepiej zaopatrzonej. Szli schodami do górypół roku tych drzwi nie
otwierał pułkownik – kucharz, robi kontrol zawsze sam. Kolejne
drzwi; otworzył złoconą klamką ogromne drzwi – to była komnata
dla najważniejszego kierownika partii; stoły były zastawione,
drzwi prowadzące do tej komnaty były zapieczętowane; te drzwi
otworzą o 19: 55. Gośka całą torbę wypchała sobie jedzeniem,
prowadzi w kąt boh – mówi mu, że nie wierzy w opozycję, każe
boh wystrzegać się Ryszarda, bo jest na rządowej pensji; oni robią
robią demonstracje a nadal żyją. Gośka proponuje mu stanowisko
kierownika produkcji. Wszystko, co teraz się dzieje, to początek
końca świata. Boh ją obraża! Pułkownik – szef kuchni ma chęć
na Gośkę, podoba mu się.
Za nimi
szedł doktor Hans Jurgen Gonsiorek, zgubił się, szedł z nimi od
samej kuchni; chce do wc, nie wie, jak nazywa się jego hotel; jest
on kierownikiem delegacji na pertraktacje z rządem polskim w sprawie
kupna województwa zielonogórskiego, był z nim też Edek – polski
ekspert w tej sprawie. Ryszard chce wyjść, Edek chce z nim iść;
Hans wie, że Ryszard jest opozycjonistą; Hans reprezentuje Nowe
Niemcy, te bez gwałtu wobec innych, dobre Niemcy. Pułkownik –
kucharz szuka Goski, wyjmuje broń i każe im tańczyć!! Edward z
Hansem tańczą tango ! Zaczął strzelać. Ryszard odpowiada za boh,
ma go chronić; uciekają razem. Ostatnim utworem boh ma być spisany
TEN dzień, dzień skromnego happeningu. Schodzą do korytarza
/ewakuacyjnego. Boh jest w niewoli Warszawy, którą sam sobie
wybrał. Wchodzi do kuchni. Ma „atak” kaca, który zdarza mu się
co pewien zły czas. Staje przy nim Pikuś; boh wysyła go do szatni,
by pilnował kanistra. Boh siada przy stoliku, krzyczy, że
Antychryst zstąpił na ziemię; ktoś posyła go do wc przy szatni.
Boh krzyczy, że nikt go nie słucha – ja słucham mówi Edek
Szmidt. Przy barze siedzi Żorż. Edek pyta boh, czy wie, z czego
żyje Ryszard? - z małej książeczki, którą napisał w dawnych
czasach, gdy był synem partii; wznawiają ją dwa razy do roku i
każą czytać dzieciom; ona pozwala mu żyć. Gonsiorek zginął w
toalecie zabity przez pułkownika – kucharza. Żorż spostrzegł
boh.; dziwi się, że on tu jeszcze jest; Żorżowi do rachunku
zabrakło 20 tyś, daje mu tę kwotę boh i dorzuca jeszcze 2
banknoty; Źorż ma jutro mu oddać, a boh mówi – pan wie, że
wierzyciela już jutro nie będzie; Żorż nie wierzy! Z szatni
wychodzi Hans – żyje jednak. Pojawia się Ryszard, ?Hans chce do
hotelu, oni „plują” na jego immunitet dyplomatyczny. Rysio
dostaje w twarz, Hubert Kolko chce podpalić restaurację. Przychodzi
Zosia – babcia klozetowa z informacją, że do boh ktoś przyszedł,
oddaje mu mu 600 zł bo nie korzystał z toalety. Boh od majora –
szatniarza bierze psa i kanister, oddaje mu pieniądze, które
zwróciła mu Zosia. Z sali wyrzucają klientele, bo od 6 to lokal
tylko dla Arabów. Boh wychodzi, przy drzwiach stoi Nadzieja. Wyszli
na ulicę, na plac Trzech Krzyży, stoi tam ruina tygodnika
satyrycznego „Szpilki”, chcą tam posiedzieć, boh zwierza się
jej, że miał objawienie w postaci snu o Antychryście. Ona też
taki miała. Boh odczuwa strach przed ludźmi, ale o ludzi się nie
boi. Ciężko żyć i umierać ciężko. Z powodu tego snu boli go
głowa. Dobro jest śmiertelne. Jego ostatnim dziełem literackim
będzie zapis z przebiegu całego tego dnia. Nadzieję nazywa swoją
kobietą. Swój pospolity życiorys boh ogłasza dziełem literackim,
pocałowali się... Ktoś był w tych ruinach oprócz nich, kazał im
zapłacić 10 tyś za zbliżenie w miejscu publicznym. Boh płaci;
Nadzieja klęczała, starał się ją podnieść, odepchnęła go i
uciekła; potem wróciła, jak to było w jej zwyczaju. Nadzieja chce
z nim iść i zrobić to, co i on. On nie chce! Będzie na niego
czekała w prawosławnym niebie. Muszą się rozstać, całują się
na pożegnanie. Na ulicy czekał Tadzio z kanistrem, boh wie, że to
Tadzio „zaprowadził' go do Żorża, pracuje dla niego od 3 lat;
udeżył go; Tadzio mówi, że ma 33 lata, dostaje cios, potem, że
40. Tadzio pisze wiersze satyryczne, dowcipy dla departamentu
propagandy i badań nastrojów ludności; boh chce zwołać ludzi by
go zlinczowali. 20 lat pisał, ale zwracano mu wiersze, on wie, że
mu boh wybaczy; Tadzio chce wymówić pracę u nich, chce być jak
boh. Odchodzą razem. Tadzio mówi, że boh uratował mu życie, chce
się podpalić z boh, albo zginąć za niego. Idą w Nowy Świat,
Tadzio pociągnął boh do sklepu z pasmanterią, gdzie telewizor
pokazuje zjazd partii, Tadzio jest dla boh obrzydliwy, bo wychwala
pieniądz, sławę. Oddaje boh bańkę. Idą w stronę Gmachu Partii;
stoi na ulicy tramwaj, bo motorniczy nie chce dalej jechać,
przekonują go słowa, które ktoś powiedział: „Bądź pan
Polakiem”. Wiezie ich gdzie chce, boh i Tadzio wskoczyli do środka.
Tadzio myśli że boh to Ryszard Szmidt, boh chce go kopnąć, Tadzio
mówi, że go zna, że go pomści jak dostanie nagrodę Nobla. Zjawia
się Pikuś – chcą go odprowadzić na Plac Zbawiciela; mijają
Dworzec Centralny – stanął z braku prądu, idą pieszo ul. Oczki,
gdzie jest więzień. Środkiem jezdni jechała karetka; w niej był
Kobiałka - który sądzi, że świat zmieni się na lepsze, odbije
od dna i się zmieni. Jest on teraz optymistą w stroju wariata;
Kobiałka krzyczy: „Nich żyje wolna Polska Republika Radziecka.”
boh
bierze kanister i idzie do szpitala, Tadzio czeka. Idzie do Huberta –
jest w szpitalu; zjawia się Pikuś; na stoliku stał kalendarz z
datą 22 lipca 1979. Nagadał mu boh, potem go pocałował, Pikuś
zaczął wyć; Huberta trzymają przy życiu tylko maszyny, doktor
chce go odłączyć o 19, boh chce, żeby o 8, doktor się zgadza,
wyszli (boh znów wraca do swego testamentu), rozmawiają ze sobą –
Sacher na to zwrócił uwagę, wchodzą z powrotem do środka, Sacher
odwiedza starego rewolucjonistę, pisze on pamiętniki, które nosi
przy sobie, chce by ktoś się nimi zaopiekował, pilnował, chce by
to on był, wkurza się, chce to przeczytać, przecież jest
poszukiwaczem prawdy, a on pisze prawdę (?) o tych czasach. Boh mówi
o panowaniu Antychrysta, rozchodzą się. Ze skweru Starynkiewicza
wyłoniły się postacie – ręce do góry! Okradli z gotówki, była
to partyzantka miejska, chcą w wc sprawdzić, co mają w tej bańce,
mówi po co mu ona, szef zabiera bańkę, ucieka. Tadzio wyłania się
z ciemności, niesie kanister, pyta czy ma jakieś pokwitowanie, że
wypisał się z partii – nie ma! Jutro złoży, tzn, że chodzi za
nim służbowo, nie, chodzi prywatnie, chce dokończyć jego dzieło;
boh obawia się wzgardy, pycha go tylko trzyma. Idą w Aleje, milicja
chce go podwieźć, Żorż krzyczy, żeby go brali, bo chce miasto
podpalić. Biorą Żorża, wpychają do środka, biją go, odjechali.
Artyści wymyślili to wszystko – reżim? Idą (boh wspomina swoją
młodość – ale chyba na innej planecie; męczył się tyle lat)
pies wszedł za ogrodzenie, ktoś go zaprasza z Tadkiem, za śliwą
stała Lucyna, wspominają Kazia – jego rocznica ślubu jest dziś,
Kazio nie żyje; dochodzi 7. wokół ogniska siedziało kilkanaście
kobiet z którymi żył Kazio: wdowy, rozwódki, stare panny, pija za
Kazia, boh go wspomina, jest tam też Halina, chcą zagrać o niego,
są trochę pijane, Tadzio miał 3 żony, pisze reportaż o boh, musi
mu towarzyszyć do końca. Pojawia się Kolka Nachałow z podbitym
okiem, idzie do Częstochowy, bo tam będą rozbierać hutę im.
Bieruta. Przekroczyli Świętokrzyską, boh czuje, że Pałac Kultury
to jego grobowiec. Idzie do domu Jana, listonosz mu otwiera,
przyniósł mu rentę, ale nie może mu dać, bo zamknął się w
łazience. To renta dla zasłużonych, boh chce odebrać ją za
niego. Janowi uciekła żona wszyscy ją znali jako starą Zośkę,
ona przychodziła do niego po wsparcie moralne, po wódkę,
komplementy. Boh puka do drzwi łazienki – otwarte. Jan leży w
wannie, nie rusza się, nie odpowiada, ściana wanny oblepiona
wymiocinami, on się powoli zabija, Jan – ziemia planeta śmierci;
boh chce się zerwać do ostatniego lotu, by spaść w przepaść,
mówi, że się spali, Jan pyta czy nie szkoda jego życia dla idei?
Boh musi przerwać ten letarg, boh wychodzi od niego. Dzwoni telefon,
to ktoś z zagranicy? - Krulick – z Associated Press, pyta co
słychać w Warszawie – zamieszki. Ktoś znowu dzwoni – pyta z
jakim on mówi numerem z Ameryki, bo odłączą telefon! Wychodzi
boh, na dole czeka Tadzio i Pikuś; pada śnieg, Tadzio myśli, że
boh chce się zabić z braku powodzenia, boh mówi, że potem jego
zabije, ma ze sobą cegłę! Wyjmuje cegłę, unosi nad głową
Tadzia, chłopak mu wydziera, chce mieć jako talizman. Chce dać boh
kostkę cukru – ma dwie. To ostatnia stacja ich męki, dziwi się
Tadzio, że go nie zabił, chociaż mógł, daruje mu życie. Idą do
Pałacu Kultury, trafia się Gośka, pyta o tę pielgrzymkę do
Częstochowy. Znajdują się na Placu Defilad; widzi tam boh
Władysława Bułata z kamerą, Nadzieżdę, Ryszarda, Cabana,
Edwarda. Nadzieja ma się zająć Pikusiem, Halinę złapano,
zastępuje ją Marek, daje boh zastrzyk, całują go; Marek w
skaleczone miejsce, Caban w ramię; zasłabł polski sekretarz,
Nadzieja nie chce by szedł, boh myśli o wierszu Antoniego S.
„Po
mego życia trudach, jeśli
Na jakieś
względy zasłużyłem,
Nie chcę,
by moją trumnę nieśli
Ci
właśnie, których nie znosiłem.”
Boh
całuje Nadzieję, Tadzio klęka w śniegu, Pikuś się miota,
Ryszard opuścił głowę, Caban błogosławi boh rusza ku platformie
wieńczącej niewysokie schody. „Mówi” „Ludzie, dodajcie sił.
Ludzie...”
KONIEC!!!!!!!!!!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz