niedziela, 29 września 2013

Tadeusz Konwicki - Mała a pokalipsa. cz. 5 - ostatnia.

Przejście chyba prowadziło pod ulicą, boi się boh, że nie zdąży z czasem na samospalenie, że się spóźni. Kolka mówi – każdy zdąży na swój termin. Zatrzymują się przed drzwiami; nie można im nic dotykać i hałasować. Ponownie znaleźli się w spiżarni, ale lepiej zaopatrzonej. Szli schodami do górypół roku tych drzwi nie otwierał pułkownik – kucharz, robi kontrol zawsze sam. Kolejne drzwi; otworzył złoconą klamką ogromne drzwi – to była komnata dla najważniejszego kierownika partii; stoły były zastawione, drzwi prowadzące do tej komnaty były zapieczętowane; te drzwi otworzą o 19: 55. Gośka całą torbę wypchała sobie jedzeniem, prowadzi w kąt boh – mówi mu, że nie wierzy w opozycję, każe boh wystrzegać się Ryszarda, bo jest na rządowej pensji; oni robią robią demonstracje a nadal żyją. Gośka proponuje mu stanowisko kierownika produkcji. Wszystko, co teraz się dzieje, to początek końca świata. Boh ją obraża! Pułkownik – szef kuchni ma chęć na Gośkę, podoba mu się.
Za nimi szedł doktor Hans Jurgen Gonsiorek, zgubił się, szedł z nimi od samej kuchni; chce do wc, nie wie, jak nazywa się jego hotel; jest on kierownikiem delegacji na pertraktacje z rządem polskim w sprawie kupna województwa zielonogórskiego, był z nim też Edek – polski ekspert w tej sprawie. Ryszard chce wyjść, Edek chce z nim iść; Hans wie, że Ryszard jest opozycjonistą; Hans reprezentuje Nowe Niemcy, te bez gwałtu wobec innych, dobre Niemcy. Pułkownik – kucharz szuka Goski, wyjmuje broń i każe im tańczyć!! Edward z Hansem tańczą tango ! Zaczął strzelać. Ryszard odpowiada za boh, ma go chronić; uciekają razem. Ostatnim utworem boh ma być spisany TEN dzień, dzień skromnego happeningu. Schodzą do korytarza /ewakuacyjnego. Boh jest w niewoli Warszawy, którą sam sobie wybrał. Wchodzi do kuchni. Ma „atak” kaca, który zdarza mu się co pewien zły czas. Staje przy nim Pikuś; boh wysyła go do szatni, by pilnował kanistra. Boh siada przy stoliku, krzyczy, że Antychryst zstąpił na ziemię; ktoś posyła go do wc przy szatni. Boh krzyczy, że nikt go nie słucha – ja słucham mówi Edek Szmidt. Przy barze siedzi Żorż. Edek pyta boh, czy wie, z czego żyje Ryszard? - z małej książeczki, którą napisał w dawnych czasach, gdy był synem partii; wznawiają ją dwa razy do roku i każą czytać dzieciom; ona pozwala mu żyć. Gonsiorek zginął w toalecie zabity przez pułkownika – kucharza. Żorż spostrzegł boh.; dziwi się, że on tu jeszcze jest; Żorżowi do rachunku zabrakło 20 tyś, daje mu tę kwotę boh i dorzuca jeszcze 2 banknoty; Źorż ma jutro mu oddać, a boh mówi – pan wie, że wierzyciela już jutro nie będzie; Żorż nie wierzy! Z szatni wychodzi Hans – żyje jednak. Pojawia się Ryszard, ?Hans chce do hotelu, oni „plują” na jego immunitet dyplomatyczny. Rysio dostaje w twarz, Hubert Kolko chce podpalić restaurację. Przychodzi Zosia – babcia klozetowa z informacją, że do boh ktoś przyszedł, oddaje mu mu 600 zł bo nie korzystał z toalety. Boh od majora – szatniarza bierze psa i kanister, oddaje mu pieniądze, które zwróciła mu Zosia. Z sali wyrzucają klientele, bo od 6 to lokal tylko dla Arabów. Boh wychodzi, przy drzwiach stoi Nadzieja. Wyszli na ulicę, na plac Trzech Krzyży, stoi tam ruina tygodnika satyrycznego „Szpilki”, chcą tam posiedzieć, boh zwierza się jej, że miał objawienie w postaci snu o Antychryście. Ona też taki miała. Boh odczuwa strach przed ludźmi, ale o ludzi się nie boi. Ciężko żyć i umierać ciężko. Z powodu tego snu boli go głowa. Dobro jest śmiertelne. Jego ostatnim dziełem literackim będzie zapis z przebiegu całego tego dnia. Nadzieję nazywa swoją kobietą. Swój pospolity życiorys boh ogłasza dziełem literackim, pocałowali się... Ktoś był w tych ruinach oprócz nich, kazał im zapłacić 10 tyś za zbliżenie w miejscu publicznym. Boh płaci; Nadzieja klęczała, starał się ją podnieść, odepchnęła go i uciekła; potem wróciła, jak to było w jej zwyczaju. Nadzieja chce z nim iść i zrobić to, co i on. On nie chce! Będzie na niego czekała w prawosławnym niebie. Muszą się rozstać, całują się na pożegnanie. Na ulicy czekał Tadzio z kanistrem, boh wie, że to Tadzio „zaprowadził' go do Żorża, pracuje dla niego od 3 lat; udeżył go; Tadzio mówi, że ma 33 lata, dostaje cios, potem, że 40. Tadzio pisze wiersze satyryczne, dowcipy dla departamentu propagandy i badań nastrojów ludności; boh chce zwołać ludzi by go zlinczowali. 20 lat pisał, ale zwracano mu wiersze, on wie, że mu boh wybaczy; Tadzio chce wymówić pracę u nich, chce być jak boh. Odchodzą razem. Tadzio mówi, że boh uratował mu życie, chce się podpalić z boh, albo zginąć za niego. Idą w Nowy Świat, Tadzio pociągnął boh do sklepu z pasmanterią, gdzie telewizor pokazuje zjazd partii, Tadzio jest dla boh obrzydliwy, bo wychwala pieniądz, sławę. Oddaje boh bańkę. Idą w stronę Gmachu Partii; stoi na ulicy tramwaj, bo motorniczy nie chce dalej jechać, przekonują go słowa, które ktoś powiedział: „Bądź pan Polakiem”. Wiezie ich gdzie chce, boh i Tadzio wskoczyli do środka. Tadzio myśli że boh to Ryszard Szmidt, boh chce go kopnąć, Tadzio mówi, że go zna, że go pomści jak dostanie nagrodę Nobla. Zjawia się Pikuś – chcą go odprowadzić na Plac Zbawiciela; mijają Dworzec Centralny – stanął z braku prądu, idą pieszo ul. Oczki, gdzie jest więzień. Środkiem jezdni jechała karetka; w niej był Kobiałka - który sądzi, że świat zmieni się na lepsze, odbije od dna i się zmieni. Jest on teraz optymistą w stroju wariata; Kobiałka krzyczy: „Nich żyje wolna Polska Republika Radziecka.”
boh bierze kanister i idzie do szpitala, Tadzio czeka. Idzie do Huberta – jest w szpitalu; zjawia się Pikuś; na stoliku stał kalendarz z datą 22 lipca 1979. Nagadał mu boh, potem go pocałował, Pikuś zaczął wyć; Huberta trzymają przy życiu tylko maszyny, doktor chce go odłączyć o 19, boh chce, żeby o 8, doktor się zgadza, wyszli (boh znów wraca do swego testamentu), rozmawiają ze sobą – Sacher na to zwrócił uwagę, wchodzą z powrotem do środka, Sacher odwiedza starego rewolucjonistę, pisze on pamiętniki, które nosi przy sobie, chce by ktoś się nimi zaopiekował, pilnował, chce by to on był, wkurza się, chce to przeczytać, przecież jest poszukiwaczem prawdy, a on pisze prawdę (?) o tych czasach. Boh mówi o panowaniu Antychrysta, rozchodzą się. Ze skweru Starynkiewicza wyłoniły się postacie – ręce do góry! Okradli z gotówki, była to partyzantka miejska, chcą w wc sprawdzić, co mają w tej bańce, mówi po co mu ona, szef zabiera bańkę, ucieka. Tadzio wyłania się z ciemności, niesie kanister, pyta czy ma jakieś pokwitowanie, że wypisał się z partii – nie ma! Jutro złoży, tzn, że chodzi za nim służbowo, nie, chodzi prywatnie, chce dokończyć jego dzieło; boh obawia się wzgardy, pycha go tylko trzyma. Idą w Aleje, milicja chce go podwieźć, Żorż krzyczy, żeby go brali, bo chce miasto podpalić. Biorą Żorża, wpychają do środka, biją go, odjechali. Artyści wymyślili to wszystko – reżim? Idą (boh wspomina swoją młodość – ale chyba na innej planecie; męczył się tyle lat) pies wszedł za ogrodzenie, ktoś go zaprasza z Tadkiem, za śliwą stała Lucyna, wspominają Kazia – jego rocznica ślubu jest dziś, Kazio nie żyje; dochodzi 7. wokół ogniska siedziało kilkanaście kobiet z którymi żył Kazio: wdowy, rozwódki, stare panny, pija za Kazia, boh go wspomina, jest tam też Halina, chcą zagrać o niego, są trochę pijane, Tadzio miał 3 żony, pisze reportaż o boh, musi mu towarzyszyć do końca. Pojawia się Kolka Nachałow z podbitym okiem, idzie do Częstochowy, bo tam będą rozbierać hutę im. Bieruta. Przekroczyli Świętokrzyską, boh czuje, że Pałac Kultury to jego grobowiec. Idzie do domu Jana, listonosz mu otwiera, przyniósł mu rentę, ale nie może mu dać, bo zamknął się w łazience. To renta dla zasłużonych, boh chce odebrać ją za niego. Janowi uciekła żona wszyscy ją znali jako starą Zośkę, ona przychodziła do niego po wsparcie moralne, po wódkę, komplementy. Boh puka do drzwi łazienki – otwarte. Jan leży w wannie, nie rusza się, nie odpowiada, ściana wanny oblepiona wymiocinami, on się powoli zabija, Jan – ziemia planeta śmierci; boh chce się zerwać do ostatniego lotu, by spaść w przepaść, mówi, że się spali, Jan pyta czy nie szkoda jego życia dla idei? Boh musi przerwać ten letarg, boh wychodzi od niego. Dzwoni telefon, to ktoś z zagranicy? - Krulick – z Associated Press, pyta co słychać w Warszawie – zamieszki. Ktoś znowu dzwoni – pyta z jakim on mówi numerem z Ameryki, bo odłączą telefon! Wychodzi boh, na dole czeka Tadzio i Pikuś; pada śnieg, Tadzio myśli, że boh chce się zabić z braku powodzenia, boh mówi, że potem jego zabije, ma ze sobą cegłę! Wyjmuje cegłę, unosi nad głową Tadzia, chłopak mu wydziera, chce mieć jako talizman. Chce dać boh kostkę cukru – ma dwie. To ostatnia stacja ich męki, dziwi się Tadzio, że go nie zabił, chociaż mógł, daruje mu życie. Idą do Pałacu Kultury, trafia się Gośka, pyta o tę pielgrzymkę do Częstochowy. Znajdują się na Placu Defilad; widzi tam boh Władysława Bułata z kamerą, Nadzieżdę, Ryszarda, Cabana, Edwarda. Nadzieja ma się zająć Pikusiem, Halinę złapano, zastępuje ją Marek, daje boh zastrzyk, całują go; Marek w skaleczone miejsce, Caban w ramię; zasłabł polski sekretarz, Nadzieja nie chce by szedł, boh myśli o wierszu Antoniego S.
„Po mego życia trudach, jeśli
Na jakieś względy zasłużyłem,
Nie chcę, by moją trumnę nieśli
Ci właśnie, których nie znosiłem.”
Boh całuje Nadzieję, Tadzio klęka w śniegu, Pikuś się miota, Ryszard opuścił głowę, Caban błogosławi boh rusza ku platformie wieńczącej niewysokie schody. „Mówi” „Ludzie, dodajcie sił. Ludzie...”

KONIEC!!!!!!!!!!!!!!!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz