niedziela, 29 września 2013

Albert Camus - Dżuma, dzień: 17 IV; 18 IV; 25 I;, 30 IV; objawy dżumy

17 IV
Dozorca powiadomił doktora (dr, dra – takich skrótów będę używała) o trzech nowych zdechłych szczurach. Dozorca uważał, że podkładano je specjalnie, że jest to głupi żart. Dr Rieux postanowił rozpocząć obchód od dzielnic znajdujących się na końcach miasta, gdzie mieszkali jego najbiedniejsi mieszkańcy, pacjenci. Śmieci wywożono tam znaczenie później, toteż przejeżdżając jedną z ulic dr koło śmietników naliczył tuzin (12) szczurów leżących na resztkach jarzyn i brudnych szmatach. Wychodząc od swego 1 pacjenta, Hiszpana, zagadnęła go kobieta (dra) o szczury, uważała, że zdychają z powodu głodu. Wracając dozorca Michel ogłosił, że pilnuje, że nie podkładają już szczurów. Nazajutrz do dra ma przyjechać, by zajmować się domem i synem w zastępstwie żony – bo ta jedzie do uzdrowiska. Dr odprowadził żonę na stację. Bernard widział się potem z sędzią śledczym – panem Othonem, który był zaniepokojony szczurami, na co doktor zbył go, że to głupstwo. Gdy doktor rozpoczynał przyjęcia pacjentów, przyszedł do niego dziennikarz Reymond Rambert. Chciał znać on sanitarny stan warunków życia Arabów. Jednak dr nie udzielił mu informacji, za to powiedział, że mógłby napisać on artykuł o martwych szczurach, gdyż ich ilość wzrasta. Po obchodzie bernard spotkał się z panem Jeanem Tarrou, który przypatrywał się zdychającemu szczurowi. Dozorca stwierdził, że szczury są także i w innych domach. Źle się on czuł, tłumaczył, że to przez szczury.

18 IV
Dr odebrał matkę, wracając dozorca ogłosił mu, że już padło 10 szczurów koło ich domostwa. Rieux dzwonił do dyrektora Marciera w sprawie odszczurzania, ale by je sprzątnąć trzeb mieć odpowiednie rozporządzenia, a on ich na razie nie posiada. Od 18 IV zaczęto wyrzucać po 100 trupów szczurów. Sprzątaniem zwierząt miał się zająć organ odszczurzający. Po 4 dniach szczury zaczęły wychodzić na ulice, by umierać gromadnie. Agencja informacyjna INFDOK, ogłosiła w swoim komunikacie radiowym, że tylko jednego dnia (25 IV) zebrano i spalono 6231 zdechłych szczurów. A już 28 IV – 8.000. Następnego dnia ogłoszono, że fala szczurów zanika. Jednakże tego samego dnia w południe, dr Rieux, zatrzymując swoje auto przed domem, ujrzał na końcu ulicy dozorcę, który z pochyloną głową, z rękami odsuniętymi od ciała, na rozkraczonych nogach posuwała się z trudem ruchami marionetki. Stary człowiek trzymał za ramię księdza, którego doktor poznał – był to ojciec Paneloux, uczony i wojujący jezuita, którego widywał niekiedy, i który był b. poważany w mieście, nawet przez tych, co są obojętni w sprawach religii. Poczekał na nich. Michelowi błyszczały oczy, oddech miał świszczący. Wyszedł z domu zaczerpnąć świeżego powietrza. Ale mocne bóle szyi, pod pachami i w pachwinach zmusiły dozorcę do powrotu i szukania pomocy u ojca Paneloux. Dozorca uważał, że ma obrzęki. Ojciec uważa, że ze szczurami to będzie epidemia. Rieux dostał telegram od żony, że wraca. Był także telefon od urzędnika merostwa, dzwonił on w imieniu pacjenta, który jest biedny a leczy się u dra na zwężenie aorty. Przywitał go urzędnik Joseph Grand – jego sąsiad Cottard chciał się powiesić, więc Grand zajrzał do niego i w porę go uwolnił. Dano mu zastrzyk, chciano spisać meldunek o zajściu i prosić komisarza o dochodzenie za 2 dni. Sprzedawcy wieczornych gazet krzyczeli, że najazd szczurów ustał. Rieux zastał dozorcę na wpół wychylonego z łóżka, jedną ręką na brzuchu, a drugą wokół szyi, miła 39, 5 Celsiusza, gruczoły szyi i kończyny miał obrzmiałe, dwie czarne plamy na boku, bolały go wnętrzności. To świństwo go paliło. Rieux zadzwonił do swego kolegi Richarda, także lekarza. Mają oni tylko 2 wypadki z gruczołami w stanie zapalnym. Tydzień trwałą epidemia szczurów. Teraz już 30 IV zaczęła się prawdziwa wiosna. Stan dozorcy to polepszał się to nie. Ostatecznie postanowiono przewieść go do szpitala, odizolować i specjalnie leczyć. Dozorca miął majaczenia, przez cały czas mówił „Szczury!” zmarł w karetce. W mieście zaczynała się szerzyć panika. 
RETROSPEKCJA: Jean Tarrou sprowadził się do Oranu na kilka tygodni wcześniej i zamieszkał on w wielkim hotelu w centrum miasta. Nie wiedziano, dlaczego tu przyjechał, ale do wszystkich był przyjaźnie nastawiony. Robił notatki. Pisał także dialogi zasłyszane, ciekawe. Zanotował także śmierć Campsa – zwrotniczego, który umarł po aferze ze szczurami, miał wrzód pod pachą. Opisuje on staruszka, który rwie papiery i rzuca je po czym woła koty i na nie pluje, jak trafi to się cieszy. Ale pewnego dnia nie ma już kotów, choć nie koniecznie przez jedzenie zdechłych szczurów. Dziadek odszedł z niczym. Nocny stróż hotelu opowiedział Jeanowi, że spodziewa się nieszczęścia, bo „Gdy szczury opuszczą statek...”. Szczury są nawet w tym hotelu, gdzie mieszka sędzia śledczy. W ciągu kilku dni było 20 wypadków gorączki pachwinowej. Rieux prosi Richarda, sekretarza syndykatu lekarzy w Oranie o izolację nowych chorych, gdyż wypadki dziejące się od pewnego czasu są niepokojące. Richard uznaje jednak, że nie jest do tego upoważniony, może jedynie porozmawiać z prefektem. Spadł deszcz. „W mieście, zbudowanym na kształt ślimaka na płaskowzgórzu i ledwo otwartym na morze, panowało ponure odrętwienie.” całe miasto miało gorączkę, stwierdził to Rieux, gdy udawał się na miejsce samobójczego zamachu Cottarda. O całym zdarzeniu opowiadał doktorowi Grand, który nazywał Cottarda „desperatem”. Do pokoju weszli komisarz i sekretarz, zgodzono się, że powodem zamachu na życie Cottarda były <<”kłopoty natury osobistej”>>. Cottard żyje, obiecuje nie ponowić próby samobójczej. Co do szczurów – wszystko zaczęto zrzucać na pogodę. Na gruczołach u chorych zaczynały się robić wrzody, przecinane – odnawiały się.Ludzie umierają w domach a szczury na ulicy. W ciągu kilku dni śmiertelność wzrasta. Podejrzewano, że to będzie epidemia. Castel udaje się do dr Rieux, który czeka na wyniki analiz. Dr Castel był już pewny, że to dżuma, gdyż wiele czasu spędził w Chinach i przed 20-laty widział kilka wypadków tej choroby w Paryżu, ale w Oranie nikt nie ważył się nazywać choroby po imieniu. „Opinia publiczna jest święta: żadnej paniki... przede wszystkim żadnej paniki”. Była to „dżuma, która zniknęła od lat z krajów o umiarkowanej temperaturze.” dr Rieux był zaskoczony tym odkryciem. Ludzie wciąż robili pieniądze, nie zważając na rozszerzającą się epidemię. „Uważali się za wolnych, a nikt nie będzie wolny, jak długo będą istniały zarazy.” w doktorze rósł niepokój. Próbował zebrać myśli, wszystko co wiedział o tej chorobie. „Trzydzieści wielkich dżum, które znała historia, dało blisko sto mln zmarłych. Ale co to znaczy sto mln zmarłych? Człowiek, który był na wojnie, ledwo wie, co to jest jeden zmarły. A ponieważ martwy człowiek nie liczy się, chyba że go widziano martwym, 100 mln trupów rozsianych na przestrzeni historii to tylko dym w wyobraźni. Doktor przypomniał sobie dżumę w Konstantynopolu, która wg Prokopa zabrała 10 tyś ofiar jednego dnia.” Doktor uważał, że „Kilka wypadków to jeszcze nie epidemia i wystarczy przedsięwziąć środki ostrożności.” OBJAWY CHOROBY: odrętwienie, wyczerpanie, czerwone oczy, brudne usta, bóle głowy, dymienice, straszliwe pragnienie, majaczenia, plamy na ciele, wew. rozćwiartowanie. Gdy „Puls staje się nitkowaty, nieznaczny ruch chorego poprzedza śmierć.” Czarna dżuma niosła za sobą setki zabitych. Do dr Rieux przyszedł Joseph Grand, urzędnik merostwa, a on pracował także dla Rieuxa, w biurze statystycznym jako kontraktowy pracownik. Miał on zrobić rachunek zgonów. Cottard wszedł razem z Grandem „Cyfry idą w górę, doktorze – oznajmił. - Jedenastu zmarłych w 48 godzin.” We 3 poszli do laboratorium, Rieux postanowił nazwać chorobę po imieniu, Grand i Cottard ulotnili się w drodze do laboratorium. „Dżuma oszczędza ludzi o słabej konstrukcji i zabija przede wszystkim ludzi mocnych.” Następnego dnia zwołano za namową Rieuxa w prefekturze komisję sanitarną. Rieux jadąc na spotkanie zabrał ze sobą Cottarda: „ Czy pan wie, że departament nie ma serum? Badania wykazały, że jest w organizmach chorych bakcyl dżumy, ale pewne specyficzne odmiany mikroba nie zgadzają się z opisem klasycznym.” W 2 m-ce może umrzeć pół miasta. Zaczęto działać, choć jawnie nie chciano uznać, że jest to dżuma. W mieście wywieszono afisze o złej gorączce, chorzy mieli być zgłaszani i izolowani, kazano dbać o higienę osobistą, zapchleni mięli się zgłaszać do przychodni miejskich. Wczoraj zmarło 12 osób, liczba zgonów rosną. Grand opowiadał Rieux o zmianach na lepsze Cottarda po owym zamachu samobójczym; stał się miły, dobry, inny. Grand pisze książkę. Kiedy Cottard rozmawia z Bernardem Rieux pyta go, czy przyjmie go do szpitala jak zachoruje. Czy kogoś mogą aresztować, kto znajduje się w szpitalu. Tak, b. często to się zdarza. Rieux męczy się teraz wykonując swój zawód – chorzy stawiają opór. Na koniec pracy zajrzał do starego astmatyka, który był pewny, że w Oranie panuje cholera. Rieux zaprzeczył, ale nie ujawnił nazwy choroby. Doktor był pewny, że przedsięwzięte środki były niedostateczne, uważał, że „Jeśli choroba nie zatrzyma się sama, nie zwalczą jej środki, które wymyśliła administracja.” Chorzy znajdowali się w odizolowanych pawilonach, gdzie było 80 łóżek, w 3 dni wszystkie były zajęte. „Szczury zginęły od dżumy albo od choroby, która je przypomina. Dzięki tysiącom pcheł, jakie pozostawiły, rozprzestrzenią infekcję w proporcji geometrycznej, jeśli nie zatrzyma się jej na czas.” Czwartego dnia ogłoszono otwarcie pomocniczego szpitala w przedszkolu. Coraz więcej trupów; serum ma przyjść w ciągu tygodnia. Tego samego dnia zmarło 40 osób. Serum dotarło następnego dnia samolotem. Mogło go wystarczyć dla wypadków objętych leczeniem. Jeśli epidemia się rozszerzy serum zabraknie. Wyczerpano już zapas, miano rozpocząć nową produkcję. Wiosna była już w pełni. Zdawało się, że epidemia już ustała; w ostatnim czasie zmarło tylko 12 osób, potem 30. Rieux dostał depeszę o zamknięciu miasta i ogłoszeniu epidemii dżumy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz