VI Płacz
Pytają Szymka, kiedy skończy ten grób. Dawno by skończył, ale świania mu padła. Na utrzymanie sklepienia wziąć chce szynę z kolei, bo akurat wymieniali. Dał łapówkę. Ten grób zbudował zaraz po wyjściu ze szpitala. Szymek o kulach chodził. Kopał mu dół taki pijaczyna cały miesiąc. Poszedł Szymek zobaczyć, ile mu zostało, a on tylko co obrysował jak wielki ma być! Sam w końcu kopał, a narzędzia musiał pożyczyć, bo pijak mu nie oddał. Kopał już raz grób dla siebie, jak wojna jeszcze była. Na pomniku miałby 23 lata wyryte. Zastanawia się, kto po nim zapłacze?! Uciekał strzelali za nim, ranili, tylko on wtedy przeżył. W tamtym lesie, poległym chcą pomnik zbudować, ale dużo by musieli dokładać liter pisząc, że Szymek żyje. To przyszli z wódką, czy nie mogliby wyryć, że umarł?! Matka się nie zgodziła. 25 rozstrzelali na placu pod gminą. Tylu ludzi wybrał Niemiec z tłumu. Szymka też wybrał, bo miał rogatywkę na głowie, tyle że bez orzełka. Wypytywał czy na wojnie był. Dostał parę razów. Wyprowadzono go do innej grupki. Podjechało auto i kazali im wchodzić do środka. W aucie były łopaty. Nie myśleli, że to na śmierć jadą. Kłócili się między sobą, po co jadą. Strąk wśród nich najstarszy był lęk w ludziach zasiał - że na śmierć idą. Jak wysiedli jeden poznał, że to borowicki las jest. Szymek za wszelką cenę postanowił uciec. Strąk z auta nie wyszedł. Puścili Niemcy serię w jego stronę. Już wszyscy wiedzieli, że dół będą sobie w tym lesie kopali na grób. Sąsiadem z boku, który kopał koło niego był Antoni Kuraś, wziął go pod boki Szymek i rzucił nim w Niemca stojącego za nimi. Uciekał ąż mu tchu brakowało. Lewy bok miał rozerwany. Coraz słabiej się czuł. Zobaczył dom na skraju lasu. I potem stracił pamięć. Kundel na d nim wył jak się ocknął Zza drzew chłop się jakiś z widłami zbliżał. Chciał po felczera do miasta jechać, ale się Szymek nie zgodził. Kula nie utkwiła w ciele. Po paru dniach krew przestała mu ciec. Dużo marchwi na krew jadł i sok z niej pił. Parę miesięcy się leczył. Jak odwiedził rodziców cały był żółty. Matka nieustannie łzy wylewała. Ojciec nie umiał jej do rozumu przemówić. Nawet za kurą płakała. Czasem przedrzeźniał matkę i udawał, że głośniej od niej płacze. Szymek ze wszystkiego lubił się śmiać. Szymek i ojciec nie mogli znieść jak matka płakała. Matka miała na imię - Magda. Nie umiał jej w oczy spojrzeć jak płakała, trudno go było zranić, ale matki płaczu znieść nie mógł. Najwięcej się za nim matka napłakała, potem za Michałem, Antkiem i Staśkiem, to dlatego, że w domu rzadko bywali. Jak Magda umierała to zapłakała nad Szymkiem. A on nie umiał płakać, choć go ściskało. Szymek raz tylko płakał, miał 10 lat, gdy krowa Kubików na pastwisku się cieliła. I nigdy więcej łez nie uronił. Kiedyś w straży służył Szymek. Kiedy się krowa Kubików cieliła sam był przy niej, bo reszta kolegów myślała, że ona zdycha. I nad nią płakał. A ona ryczała jak to ma w naturze. Spocona była, zgorączkowana. Jak się głowa ukazała, pociągnął za nią. Potem go chrzestnym przezywali. :)
Szymek pobił swego chrzestnego, które 2 razy w życiu widział – bo im o mało akcji partyzanckiej nie zepsuł.
VII Alleluja
Matka - Magda
Ojciec - Józef
Wielkanoc. Matki babki – wypieki – były bardzo smaczne, ale Szymek wolał od nich świąteczne jaja. Zamieniał się na nie oddając swoją cześć babki. Szymek urodził się w Wielki Piatek, ale wypadał on w kalendarzu co roku innego dnia, więc nie mógł mówić, że się urodził tego dnia, musiał znać datę. Najbardziej lubił Boże Narodzenie, bo zawsze jednakowo wypada; lubi śpiewać kolędy, najbardziej „Bóg się rodzi”, i nawet po latach ją śpiewa. Jak był strażakiem i pilnowali grobu Chrystusa, to stał jak struna prosto, wspomina lany poniedziałek. Kopę jajek się u nich święciło, zawsze Szymek chodził, bo sądził, że tak jak on, to nikt nie poświęci. Jak wrócił ze szpitala sam poszedł poświęcić, chociaż jedną nogę miał sztywną, a druga ledwo się zginała. I jakoś tak wyszło, że nie skropił ksiądz jaj, bo nie dała się chustka rozwiązać. Ojciec – Józef . Jak Szymek wracał do domu pijany, to ojciec nie chciał mu drzwi otworzyć, chociaż wiedział, że to syn przyszedł. Jak był Szymek urzędnikiem to sporo alkoholu załatwiał. Rozpił się. Rodzice zawsze mu to wypominali. Raz wrócił z flaszką do domu, a w domu był niespodziewanie Michał, chciał się z bratem napić, szukał z lampą szklanek – nie znalazł, za to zobaczył twarze swoich rodziców – oboje zapłakani. Pijany Szymek brata ściska. Michała żona odwiozła do domu, nikt nie wie, że się żenić chce, nie wie nikt jak ona wygląda, a tu nagle w domu go zostawia u rodziców. Odkąd przyjechał Michał milczy. Matka umarła z płaczu i zgryzoty. Ojciec podupadł na zdrowiu. Zwolnili Szymka z gminy za jedzenie święconych jajek. Poszedł do gminy, żeby mu cement dali bo nie chce ani kradzionego ani lewego. Idzie z tym do przewodniczącego gminy. Ten mu mówi, że można teraz w urnach chować, że pali się ciała, że na śmierć to był dobry czas w wojnę, taki historyczny moment. Rok przed śmiercią matki, urzędniczka Małgorzata odwiedziła ich w domu. Mieszkała ona w mieście, podobno mężatką jest, a Szymek wtedy był pijany, i nigdy więcej ich nie odwiedziła. Raz Szymek pomógł jej pracę dokończyć. To sama chciała, by ją pocałował, ale zrobił to jak siostrę, w policzek, bo nie miał w sobie odwagi. Kiedyś chciała by ją do domu odprowadził, prosiła o pocałunek, choć miał ochotę na więcej, ale się przemógł, sama decydowała, kiedy ma ją pocałować. Miał przestać ją odprowadzać, bo robił dodatkowe 8 km (w sumie). Raz go do domu zaprosiła, rodzice byli w domu, jej ojciec znał go jako „Orła” z partyzantki, bo o jego sławie głośno było. Razem pili i jedli. Ojciec Małgorzaty chce go koniem odwieźć, bo to gość nie byle jaki, córce wstyd było, że się ojciec tak upił. Co jakiś czas go do siebie zapraszała, ale odmawiał, zgodził się, ale kiedy ze swoją półlitrówką przyszedł. W domu inna była, lubił patrzeć jak się krząta, nie słuchał, co ojciec ma córce do zarzucenia. Lubił ją taką, zgnaną, rozczochraną, nie była taka nadęta. W jedną sobotę, jej ojciec pojechał na wesele chrześniaka, wrócić miał z matką na 2 dzień, Szymek wszedł do domu, ona od razu zabrała się za sprzątanie, zbiła talerz, płakać zaczęła, Szymon resztki pozbierał. Ona leżała na łóżku i dalej kwiliła, chce z nim spędzić tę noc, nawet łóżko mu pościeliła, rozebrała się i wskoczyła pod kołdrę. Wyjechała kiedyś na 3 tyg. urlop, aborcji dokonała, była z Szymonem w ciąży, jak się dowiedział – pobił ją! Potem poszedł pijany do Kaski sklepowej, kochali się.
VIII Chleb
Matka zawsze na chlebie znak krzyża robiła nim go kroić zaczęła. Michał był najstarszy, potem Szymon, Antek i Stasiek. Jak chleba zabrakło nie mogli go wspominać. Ojciec myśli Michała znał – czyste jak łza, za to Szymona oczami świdrował. Opowiadał jak powódź była, urodzaj był mały, chleba mało, kartofle jadło się skromnie. Ojciec, jak pierwszy chleb jedli po zbiorach, to pierwszą kromkę wtykał na strychu za krokiew. Nie wiadomo dlaczego tak robił. Szymek, gdy chleba brakowało albo nie było to myślał o tej kromce. Raz udał, że go brzuch boli, by się tam dostać pod nieobecność ojca i matki. Nieraz na nią patrzył, ale dziś akurat postanowił ją po dotykać, i dostał się do niej, chociaż drabiny nie miał, po żerdzi wszedł, wsadził kromkę za pazuchę, oglądał ją potem, chciał ugryźć, ale się na pół przełamała, sucha była, postanowił zjeść ten odłamany kawałek, ale zjadł całą kromkę. Strach go minął, błogość poczuł. Ojciec go spotkał. Spał. Klął go, ściągnął na dół po drabinie, kopnął, zaciągnął pod stodołę i kazał stać; sam czegoś szukał. Matka spytała tylko, co zawinił? Ojciec łańcuch po psie znalazł, psa tej zimy spuszczali, żeby sobie sam jedzenia szukał, bo jeść nie było co. Odwiązał ojciec łańcuch od budy, zaciągnął Szymka do stodoły, tam mu łańcuch na szyję założył. Mówi mu, że go powiesi, niech mu Bóg odpuści, ale go powiesi. Przypomina sobie Szymek innych zmarłych jakich widział albo znał. Ojciec kazał mu klęknąć. Przypomnieć sobie wszystkie grzechy główne, w piersi się bić, 3 razy zmówić Zdrowaś Maryjo, ojciec też klęknął i modlić się zaczął, weszła matka, ojciec jej nie widział, matka zaczęła przemawiać do ojca, czy dobre czy złe, to jego dziecko, choćby go zabił – jego dzieckiem będzie, tylko, że ty, ojcem już jego nie będziesz, ani człowiekiem. Pozwala matce go zabrać, sam został, chce jeszcze poklęczeć. Po żniwach wzięła matka Szymka na pielgrzymkę, sad był po drodze, to trochę jabłek wziął, matka się zastanawia, czy on się kiedyś zmieni, poprawi? On jakby szatana miał w sobie, tylko 7 klas Szymek skończył. Szli drogą na Krawęczyn. Parę lat później obława tam była na partyzantów, sporo ich wtedy zabili, wspomina jak Niemcy, ludzi spotkanych po drodze, wieszali, na kogo padło, Kiedyś 3 kule dostał Szymek – 2 w bok a trzecią w brzuch. Na plebanii, na strychu w Płochcicach leżał, lekarz na zmianę z księdzem do niego zachodzili, zaczął się nawet do księdza gospodyni zalecać :) Dała mu sutannę i inne rzeczy księdza, przebrany nocą wymknął się z plebanii, i tak poszedł rodziców odwiedzić, po drodze się u znajomego zatrzymał i przebrał. Matka modliła się jak zawsze, żeby go nie zabili.
IX Brama
Szymon rozmyśl co postwić na grobowcu – chce bramę postwić, taką, co stoi w polu, po niegdysiejszym dworze, który tam był, nie da się tej bramy otworzyć jest ogromna i zardzewiała. Poprzedni ksiądz mu doradził, gdzie grób postawić, koło muru,tam mnie ludzi chodzi, ciszej, poszedł do księdza pytać ile za grób weźmie – do tego poprzedniego – wspomina! Wspomina swoje 7 ran jakie zdobył w partyzantce, że mu śmierć nie pierwszyzna. Miał wypadek, były złe rokowania co d nóg, mówili lekarze, że z nich nic nie będzie, chcieli mu obciąć – obie, potem jedną, ale się nie zgodził i jakoś chodzi. Ksiądz nic mu za miejsce nie policzył. Jak wrócił Szymon ze szpitala, był u księdza, ma miejsce na grób, potem szukał Michała po całej wsi. Te nogi chore – to chyba dlatego, że ze snopków zleciał. Michał u kogoś gnój wyrzucał, zagnał go do domu, tam go bili, (Michała) nie bronił się, Michał choć starszy i silniejszy od schorowanego Szymka , potem go myje, wspomina jak go uczyli pływać: we 4 rzucili do rzeki a on tonął, potem dostał Szymek, że chciał brata utopić. A jego podobnie pływać uczono i w partyzantce mu się pływanie przydało. Namawiali go tam, by się kąpał ale nie chciał, zdjęli mu kapelusz i przerzucali między sobą, próbował złapać, jak mu się to udało, wyrwali i zniszczyli kapelusz A Michał wcale nie reagował, chciał już wracać z Szymkiem, a kapelusz im zostawić. Szymek strzyże Michała, krótko go obciął, bo było pełno wszy. Zjedli coś na odchodne salowa Jadzia dała im trochę prowiantu. Szymek miał nogi przejechane! Michał niewiele umiał z chłopięcych zdolności: ani strzelać z procy, ani pływać nie potrafił. W młodości nie lubił go Szymek, inaczej jadał jak wszyscy, inaczej pił – wszystko tak cicho, kulturalnie, uczył się z nich wszystkich najlepiej. Postanowili rodzice wykształcić go na krawca, bo na księdza nie było ich stać, i był tam u kuzyna3 lata za tego krawca się uczyć. Zawsze w odwiedziny coś przywoził, ale za to mrukliwy się zrobił. Aż raz przyjechał i powiedział, że teraz w fabryce robi, że nie trzeba mu nic dawać, że nic od nich nie będzie brał, rzadziej teraz do domu przyjeżdżał. Szymek kończy rozważaniami o pannach z miasta, że patrzą na pieniądze i znowu o grobie i śmierci.
Wspomnienia, retrospekcja