„Ludzie
bezdomni” STEFAN ŻEROMSKI
TOM
II
1.
Poczciwe prowincjonalne idee.
Dr Tomasz Judym dużo miał pracy w czasie sezonu, zaglądał do nich,
przyjmował w swoim gabinecie, zabawiał damy. Odpowiadało mu
towarzystwo bogatych dam. Ubierał się modniej, damy garnęły się
do niego, a Tomasz do Natalii, ona go dobijała wzrokiem. Śmierć
Niewadzkiego. Za czasu pobytu Judyma wykończono szpital, zakupiono
podstawowy sprzęt; łóżka, talerze załatwił Tomasz. Judym stał
się zarządcą szpitala, to było jego oczko w głowie. Miał swoją
dozorczynię, wdowę Wajsmanową, razem załatwiali jedzenie. Dzieci
folwarczne zaczęły chorować na malarię, starsi też powoli
zaczęli zapadać na tą chorobę. Przyczyną była budowa dwóch
sadzawek.
Jesień. Przyjeżdżają kuracjusze. Malaria wciąż trwa. Kuracjusze
przybywają do Cisu w celu wyleczenia się z malarii. Judym dostał
bilecik od p. Niewadzkiej, chciała by do niej przyszedł. Joanna
kiedyś miała pomysł by jedną z sal przeznaczyć dla chorych na
malarię do listopada chciała swój plan zrealizować. W Joanny
urodziny oddano salę do tego użytku.
2.
Starcy
Żona dr Węglicha – Laura. Judym pracował bardzo ciężko i wytrwale.
Wszystko, co było do zrobienia – robił „młody”. Budzono go w
nocy, by szedł do chorego. On to robił z przyjemnością. Jedynym
najlepszym przyjacielem Judyma był M. Les. Pisali do siebie
regularnie, często, rozwlekle. Jeśli „Les” nie mógł czegoś
wskórać swoimi listami dla Judyma, dawał mu na to pieniądze z
„cichej kasy”. Judym widział korzyść w przekształcaniu
stawów, ale dr Węglich i Krzywosąd by się nie zgodzili, a
zrobienie tego, za pieniądze Lesa, to byłoby nie uczciwe. Miała w
tym roku przyjechać komisja – 3 osoby; oglądali oni Cisy, księgi
etc. Judym postanowił powiedzieć im o swoich planach względem
stawów. Nie mógł pójść na posiedzenie, bo nie należał do
członków rady nadzorczej. Zrezygnowany wrócił do domu. Dostał
zaproszenie na spotkanie z p. Laurą, która nie miała pojęcia o
jego rozmowie z Węglichem. Wszyscy wiedzieli, że tak czy inaczej
Judym swój plan zrealizuje za pieniądze Lesa (Leszczykowskiego).
Obalono projekt Judyma. Krzywosąd bał się, że Tomasz zużyje
pieniądze Lesa, które były przeznaczone na podniesienie dna rzeki.
Temat stawów był problemem pobocznym, główny temat to zazdrość,
zazdrościli młodości Tomaszowi, że to był JEGO pomysł, a nie
ich „starych”. Węglich nie uznawał Judyma za lekarza równego
sobie. Tomasz wypomina sobie dzień, w którym zgodził się tu
przyjechać.
3.
>> Ta łza, co z oczu twoich spływa<<
cytat z Asnyka
Za
pieniądze Tomasza, Wiktor wyjeżdża za granicę.
Luty.
Pejzaż miasta, ludzie widziani z dorożki. Cała rodzina
odprowadziła Wiktora na kolej. Odjechał. Ona została sama z Karolą
i Frankiem.
4.
O świcie
dr Tomasz wybrał się bardzo wcześnie rano na przegląd „swoich
zdechlaków we wsiach okolicznych”.
Wiosna
– kwiecień. Szedł przez las. Siedział na pniu, rozmyślał, gdy usłyszał toczący się wóz. Słysząc bryczkę ocknął się. Na
niej siedziała Joanna, podszedł do niej, pytał dlaczego tak
wcześnie rano jeździ wolantem. Skłamała, że była u spowiedzi aż
w Woli Zameckiej. Mówił jej o dbaniu o zdrowie. Serce mocno mu
biło. Furman wygadał się, gdzie naprawdę była. Joanna szukała
Natalii. Uciekła ona z domu z p. Karbowskim bez wiedzy babci. Wzięli
oni ślub. Joanna potem żałowała, że mu o tym powiedziała, bo on
się kochał w Natalii. Tomasz zaprzeczył. Gdy pomagał jej wsiąść
do wolantu, szalały jej uczucia. Odjechała bez niego. Tomasz szedł
pieszo, widział ślady Joasi; pomyślał: <<Ależ tak! Rozumie
się! Przecież to jest moja żona.>>
5.
W drodze.
Czerwiec. List od Wiktora (brat Tomasza) ze Szwajcarii z żądaniem przyjazdu
żony i dzieci. Pracuje on w fabryce, dużo zarabia i dużo wydaje na
siebie, jada na mieście. Żona graty sprzedała, wzięła dzieci i
wyruszyła „ciotka łkała”.
Bilet kupiła do Wiednia, gdzie ktoś miał na nią czekać; spała w
pociągu z 3 klasy, kiedy się obudziła, w przedziale zobaczyła
nowych ludzi. Wyjrzała przez okno wagonu: „To musi być obca
ziemia”. Pociąg stanął. Po jakimś czasie ludzie zaczęli
wysiadać. Wiktorowa też wysiadła. Czekał na nich Polak,
wiedeńczyk, znajomy Wiktora – Kincel się nazywał. Poszli do
niego do domu. Wieczorem pojechali. Wiktorowa przespała przystanek
„Amstetten”, gdzie miała wysiąść. Ludzie wysiadali, ona też,
myśląc, że to ta stacja. Wszyscy gdzieś zniknęli. Urzędnik
kolejowy podszedł do nich, nie rozumiała, co mówił. Powiedziała
tylko Amstetten, a on wziął ją za rękę i pokazał miasto w
oddali. Powlokła się szosą w stronę miasta. Siadła na moście.
Uszła kilka kroków, ulica potoczyły się powozy. Wzrok jej utkwił
na dorożce, w której siedzieli młodzi państwo. Zawołała dzieci
i poszła za tą dorożką, która się wolno toczyła. Kierowali się
oni w stronę stacji. Kiedy usłyszała zdanie po polsku, mało nie
upadła. Judymowa pokazała im bilet i opowiedziała swą historię.
Zaopiekowali się nimi. Kobieta skojarzyła, że to bratowa Dr
Tomasza Judyma. Ci młodzi państwo to – Natalia i Karbowski.
Odwieźli Judymową na miejsce. Dojechali na miejsce. Pociąg stanął
w Winterturze, wychodząc żona ujrzała Wiktora, który przeciskał
się w tłumie. Poszli do jego domu. Były tam dwa nieduże pokoje i
kuchnia. Kobieta oglądała wnętrze. W końcu położyła się na
łóżku i słuchała śpiewu dzieci będących w jakiejś dużej
sali w budynku naprzeciwko ich okna, na 2 piętrze. Pukanie. Szwajcar
coś do Wiktorowej krzyczał, ale nie rozumiała. Poszedł sobie. I
znowu wrócił. Sypał liście na podłogę i podnosił je i wkładał
je sobie do kieszeni. Wyszedł. Po dwóch godzinach przyszedł znowu
z Wiktorem. Dzieci Wiktora obdarły mu winogrona; sprawę odłożono
na później. Wiktor wiedział, ze go z tego mieszkania wyrzucą, że
drugiego mieszkania w mieście nie znajdzie. Mieli jechać do Ameryki
do przyjaciela – Witkiewicza.
6.
O zmierzchu
Wszystko w życiu Judyma toczyło się tak samo, doszła tylko miłość,
która sprawiała, że oczy widziały teraz wszystko z podwójną
jasnością. „Wszystko go teraz zastanawiało, cały świat.” „O
zmierzchu
Joasia częstokroć przychodziła do parku z jedną teraz uczennicą
swoją, panną Wandą. Tam przypadkowo spotykały dr Tomasza.
Chodzili we trójkę po ciemnych alejkach, rozmawiając o rzeczach
obojętnych, naukowych, artystycznych, społecznych. Judym Joasię
nazywał „narzeczoną”, chociaż nie szykowali się jeszcze do
zapowiedzi, do niczego, nawet nie było wyznania miłosnego. Pewnego
dnia w drugiej połowie czerwca Judym szedł do jednej z odległych
wiosek, skracał sobie drogę, idąc na przełaj ścieżkami, chciał
wrócić przed zachodem słońca. Ścieżka prowadziła nad brzegiem
rzeki. Szedł prędko, nic prawie dokoła siebie nie widząc, gdy
wtem na zakręcie drogi zobaczył pannę Joannę.” Zmierzali razem
w stronę wsi. Joasia oświadczyła, że na niego poczeka, na
wzgórzu. Jak na złość chorych wciąż przybywało, czas leciał,
ściemniało się, bał się, że już poszła. Prawie biegł, nie
widział jej „Odeszła – szeptał połykając łzy jak dziecko.”
Znalazł ją. Poszli razem do Cisów. Powiedziała, że kiedyś przed
około 3 laty, zwróciła na Judyma oczy, kiedy oboje jechali
tramwajem w stronę ul. Chłodnej. Dopiero jak się spotkali 2 raz
tego dnia, po badaniu chorych; na wzgórzu Judym powiedział jej, że
nie wie dlaczego zwrócił jej uwagę. „Pani musiała wówczas po
prostu przeczuć... Że to ja właśnie będę mężem twoim.”
7.
Szewska pasja
„Sposobem z roku na rok praktykowanym Krzywosąd załatwiał szlamowanie stawu,
gdy wtem już w pierwszej połowie czerwca zjechało tyle kuracjuszy,
że ukończyć roboty nie było można. Tylko z części stawu od
strony rzeki muł był wybrany do głębi. Reszta przedstawiała się
w postaci bagna, które woda ledwo była w stanie przykryć. Po
spuszczeniu jej błotko wysychające okrywało się zielonym kożuchem
wodorostów i szerzyło woń ohydną. Robotnicy pracujący przy rydlu
i taczkach dostawali febry, nawet Krzywosąd miał gorączkę i
dreszcze. Przy obcych nie można było wywozić za park furami
zgniłego szlamu, Krzywosąd, nikomu nie mówiąc kazał w pewnym
miejscu rozkopać groblę do gruntu, wstawić w ten otwór pochyłą
rynnę z desek szerokości łokcia i puścić na nią strugę wody,
która sączyła się na dnie spuszczanego stawu. Wybierano szlam,
zwożono go po narzuconych deskach do rynny, wrzucano to w drewniane
łożysko strumienia. Wszystko płynęło korytem rzeki do Bałtyku.
Judym był zdziwiony ogromem zdarzeń, które dopiero spostrzegł gdy
miłość trochę przycichła. Judym z początku postanowił nie
wtrącać się w tę prace, bo choć chłopi pili brudną wodę,
Judym nie mógł nic wskórać. Rozmyślając dalej. Przecież to
lecznica, uzdrowisko, a szlam wywożą do rzeki. Interweniował. Przy
stawie stał administrator Krzywosąd i dyr. Węglich. Rozmowa
toczyła się ostra, doszło do rękoczynów. Judym pobił
Krzywosąda, który po pchnięciu „runął w szlam i zanurzył się
w rzadkie błoto.”
8.
Gdzie oczy poniosą
„Nad wieczorem oddano mu list dyrektora ze słowami: „Wobec tego, co
zaszło, spieszę oświadczyć SzPanu, że umowę naszą, zawartą
przed rokiem w Warszawie uważam za rozwiązaną. Sługa –
Weglichowski.” Judym rozmyślał. Przy oknie stanęła postać
Joanny, rozpacz targnęła jego sercem. Czy rozstać się będą
musieli. Bolał nad tą bijatyką, nad rozmową z Węglichem, wczoraj
o stawach, ludziach ze wsi. Tłumaczył się jej: „Musiałem tak
zrobić. To nie ode mnie zależało. Teraz mszczą się na mnie moje
własne umiłowania. Gdybym był człowiekiem spokojnym, gdybym się
zgodził na wszystko.” „Kto zmaga się ze światem, zginąć musi
w czasie, by żyć w wieczności.” Chwila rozmowy nastąpiła
między nimi. Pocałunek. Joasia odeszła. Rano Tomasz był już
spakowany. Już wózek pocztowy czekał na niego. Tomasz pobiegł do
mieszkania i włożył tam coś jeszcze. Bardzo się śpieszył.
Poczuł się tak, jakby był w mieszkaniu ciotki, że ona zauważy,
że on jeszcze jest, może „kopnie go nogą w zęby ze wściekłości”
„albo mu plunie w oczy.” Wyszedł z mieszkania. Znalazł się w
pociągu. Nie pożegnał się z Joanna. Marzył teraz o śnie. Palił
papierosa jednego po drugim. Na jednej ze stacji, na której trzeba
było czekać godzinę, wysiadł z wagonu. Chodził po okolicy, ktoś
wśród ludzi zdawał mu się być jego znajomym. Tak – był nim
inżynier Korzecki, 30kilku latek. Judym znał go z Paryża, był z
nim też w Szwajcarii, gdzie Korzecki bywał dla zdrowia. Widok
znajomego dla Tomasza był nie od zniesienia. Judym kierował się
do Warszawy. „Zatopiony w siebie nie zwrócił uwagi, że Korzecki
przed nim stanął.” Kapnął się, gdy ten doń przemówił.
Korzecki chciał namówić Tomasza na wyjazd do Zagłębia
Dąbrowskiego (ośrodka przemysłu górniczego i hutniczego). W
jednym przedsiębiorstwie jest miejsce dla lekarza; Korzecki poszedł
kupić bilety do Sosnowca. Zabiera Tomasza tam ze sobą. Jechali
powozem przez okropną okolicę. Dążyli do kopalni „Sykstus”.
Znaleźli się w jakimś budynku. Judym został, usiadł; Korzecki
poszedł coś załatwić. Spostrzegł przed sobą atrament, pióra i
kawałek szorstkiego papieru. Zaczął pisać list do Joanny. Pisał,
że jego serce należy do niej; czuje się tak, jakby jedno z nich
umarło, a drugie błądzi po cmentarzu. Przerwał list, czuł, że
nie pisze tego, co chce, że nie zdoła ubrać tego w słowa. Poczuła
obecność kogoś za swoimi plecami. Korzeckiego. „Judym podniósł
się z krzesła i wtedy dostrzegł, że tamten zna jego tajemnicę.”
Tomasz porwał list i schował do kieszeni. Korzecki zdążył jednak
przeczytać coś z jego początku. Mieli oni ruszyć w dalszą drogę
do domu Korzeckiego. Wieczorem stanęli przed domem: „piętrowym
okropnym domem.” „Mieszkanie było dość obszerne, ale puste jak
psiarnia.” Korzecki chce zatrzymać Judyma dla swego towarzystwa.
9.
Glikauf (dzień dobry, szczęść
Boże!) to chyba znaczy
„Zbudziwszy się następnego dnia rano, Judym nie zobaczył już gospodarza. Był
sam w pustym mieszkaniu, którego nie ozdabiał ani jeden sprzęt
milszy, wytworniejszy. Zdawało mu się, że znowu jest w Paryżu, na
Boulevard Voltaire, że otacza go cudze, przemierzłe powietrze...”
Na ścianie był olejny obraz ojca Korzeckiego, był to obraz
pyszałka. „Judym nie mógł usiedzieć w tym mieszkaniu.” Szedł
uliczkami osady fabrycznej i przypatrywał się wszystkiemu co
spotkał. Zbite w jedną kupę domy tworzyły niechlujne miasteczko.
Idąc Judym usłyszał huk lokomotyw. Pracujących maszyn. Uczucie
jakiego doświadczał w jego pojęciu nie dało się opisać. Bo była
to wielka tęsknica za Joasią oraz tysiące bolesnych wzruszeń
serca. Szedł i rozglądał się: „Około szerokiego, drewnianego
domu pewien człowiek zatrzymał go słowem: Pan inżynier prosi.
Judym wszedł do tego budynku. Judym wszedł do tego budynku i
spotkał się z Korzeckim.” Pytał się go Tomasz, czy może
obejrzeć kopalnię. Chciał koniecznie to zrobić pierwszego dnia.
Teraz. Opis pracy maszyn, huku, opis przerobu węgla, wydobywania go.
Byli obaj pod ziemią. Szli korytarzami. W pewnym momencie Korzecki
zawołał kogoś po imieniu, sam poszedł gdzieś zostawiając
przybysza z Judymem. Był to człowiek sczerniały na twarzy, o
siwych włosach. Rozmawiali o wybuchach w kopalni; wysadzali oni
ściany dynamitem, a potem podpierali je belkami. Przyszedł
Korzecki. Pokazany jest tu też wyzysk konia. Koń musi ciągnąć
wóz z węglem. Czasem wózek się wykoleja, koń staje, wózek
naprawiają, koń ciągnie dalej. Czasem oszukują konia, że wózek
wykoleił się a oni dokładają mu jeszcze jeden. Koń stoi bo
ciężkie, ale musi iść, bo dostanie batem parę razy.
10.
Pielgrzym
Pewnego dnia Judym w towarzystwie Korzeckiego udaje się do Kalinowicza –
wysoko postawionego inżyniera (jest on dyrektorem). Był to łysy
grubas, jego dom to pałac w puszystych dywanach. W jednym z pokoi
widzieli dzieła zakupione gł. w Mediolanie przez dyrektora za
bezcen. Widzieli jego córkę – Helenę, także syna Kalinowicza
juniora.
Pielgrzym
… to słowa hymnu napisanego przez Słowackiego o zachodzie słońca.
Siedzieli dość długo, bo m.in. padał deszcz. Przyszedł list Korzeckiego;
Judym poszedł z przyjacielem do posłańca. Myślał, że to od
Joasi. Ten gość, to był „przemytnik”. „W Katowicach 2 tyg,
temu zostawiłem paczkę kortu na ubranie. Kupiłem ten kort w
Krakowie.. Nie chciało mi się płacić. Szepnąłem temu furmanowi,
żeby mi to przyniósł któregoś dnia..” Tak się tłumaczył z
wizyty „gościa” Korzecki. Po 2 godzinach Judym z Korzeckim
wracali do domu. Deszcz już ustał. Wstąpili do krawca. „Po co to
mam trzymać w domu?”
11.
Asperges me...
Pewnego dnia, gdy przyszedł do domu, Judym zastał gościa u Korzeckiego.
Był to Oleś Daszkowski, który prosił żeby Judym odwiedził jego
chorą matkę, chorą na płuca, miała suchoty. Judym nie mógł jej
pomóc, gdyż choroba była w ostatnim stadium rozwoju.
12.
Dajmonion
Dajmonion
to głos wewnętrzny, pochodzenia boskiego, powstrzymujący człowieka
przed niewłaściwymi czynami. „Doktor Judym otrzymał urząd
lekarza fabrycznego i zamieszkał w pobliżu kopalni.” Otrzymał on
kiedyś list od Korzeckiego w dziwnym stylu, pisał w nim o
Dajmonionie. Judym uznał to za zaproszenie na odwiedziny. Pojechał,
gdy nagle zobaczył przed sobą pędzący wóz. Był to woźnica
Korzeckiego. W domu „leżał Korzecki w ubraniu, okropną masą
krwi do szczętu zwalonym. Głowa jego była roztrzaskana. Były to
już zwłoki Korzeckiego.”
13.
Rozdarta sosna
Rano Judym zdążał piechota na dworzec kolejowy. Był to jeden z
pierwszych dni września. Poprzedniego dnia dostał list od Joasi, z
zawiadomieniem o przyjeździe. Oglądali razem fabryki. Joasia
chciała pomagać mu w pracy, chciała zbudować szpital, taki jak w
Cisach. Chciała mieć dom ale urządzony bez przepychu. Uczyła się
pod jego nieobecność gotować, sprzątać, prać. Wiedziała, że
chce z nim być na zawsze. Judym przerwał tę miłość. Chciał
walczyć sam z biedą ludzi jego klasy, wyrzekł się miłości,
rodziny. „Otrzymałem wszystko, co trzeba... Muszę to oddać, com
wziął.” „Ten dług przeklęty... Nie mogę mieć ani ojca, ani
matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do
serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną podłe
zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby
obok mnie nikt nie był, nikt mnie nie trzymał!” On musi ratować
tych robotników z cynkowych domów – sam jeden. A gdy wygra może
to szczęście wrócić do niego. Byli w lesie, ona odeszła od niego
w stronę dworca kolejowego ze łzami w oczach.
Zakopane.
Jesień 1899 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz