poniedziałek, 19 maja 2014

Ludzie bezdomni --- TOM II CAŁA TREŚĆ. KONIEC POWIEŚCI

Ludzie bezdomni” STEFAN ŻEROMSKI


TOM II


1. Poczciwe prowincjonalne idee.


Dr Tomasz Judym dużo miał pracy w czasie sezonu, zaglądał do nich, przyjmował w swoim gabinecie, zabawiał damy. Odpowiadało mu towarzystwo bogatych dam. Ubierał się modniej, damy garnęły się do niego, a Tomasz do Natalii, ona go dobijała wzrokiem. Śmierć Niewadzkiego. Za czasu pobytu Judyma wykończono szpital, zakupiono podstawowy sprzęt; łóżka, talerze załatwił Tomasz. Judym stał się zarządcą szpitala, to było jego oczko w głowie. Miał swoją dozorczynię, wdowę Wajsmanową, razem załatwiali jedzenie. Dzieci folwarczne zaczęły chorować na malarię, starsi też powoli zaczęli zapadać na tą chorobę. Przyczyną była budowa dwóch sadzawek.
Jesień. Przyjeżdżają kuracjusze. Malaria wciąż trwa. Kuracjusze przybywają do Cisu w celu wyleczenia się z malarii. Judym dostał bilecik od p. Niewadzkiej, chciała by do niej przyszedł. Joanna kiedyś miała pomysł by jedną z sal przeznaczyć dla chorych na malarię do listopada chciała swój plan zrealizować. W Joanny urodziny oddano salę do tego użytku.


2. Starcy

Żona dr Węglicha – Laura. Judym pracował bardzo ciężko i wytrwale. Wszystko, co było do zrobienia – robił „młody”. Budzono go w nocy, by szedł do chorego. On to robił z przyjemnością. Jedynym najlepszym przyjacielem Judyma był M. Les. Pisali do siebie regularnie, często, rozwlekle. Jeśli „Les” nie mógł czegoś wskórać swoimi listami dla Judyma, dawał mu na to pieniądze z „cichej kasy”. Judym widział korzyść w przekształcaniu stawów, ale dr Węglich i Krzywosąd by się nie zgodzili, a zrobienie tego, za pieniądze Lesa, to byłoby nie uczciwe. Miała w tym roku przyjechać komisja – 3 osoby; oglądali oni Cisy, księgi etc. Judym postanowił powiedzieć im o swoich planach względem stawów. Nie mógł pójść na posiedzenie, bo nie należał do członków rady nadzorczej. Zrezygnowany wrócił do domu. Dostał zaproszenie na spotkanie z p. Laurą, która nie miała pojęcia o jego rozmowie z Węglichem. Wszyscy wiedzieli, że tak czy inaczej Judym swój plan zrealizuje za pieniądze Lesa (Leszczykowskiego). Obalono projekt Judyma. Krzywosąd bał się, że Tomasz zużyje pieniądze Lesa, które były przeznaczone na podniesienie dna rzeki. Temat stawów był problemem pobocznym, główny temat to zazdrość, zazdrościli młodości Tomaszowi, że to był JEGO pomysł, a nie ich „starych”. Węglich nie uznawał Judyma za lekarza równego sobie. Tomasz wypomina sobie dzień, w którym zgodził się tu przyjechać.


3. >> Ta łza, co z oczu twoich spływa<< cytat z Asnyka


Za pieniądze Tomasza, Wiktor wyjeżdża za granicę.
Luty. Pejzaż miasta, ludzie widziani z dorożki. Cała rodzina odprowadziła Wiktora na kolej. Odjechał. Ona została sama z Karolą i Frankiem.


4. O świcie


dr Tomasz wybrał się bardzo wcześnie rano na przegląd „swoich zdechlaków we wsiach okolicznych”.
Wiosna – kwiecień. Szedł przez las. Siedział na pniu, rozmyślał, gdy usłyszał toczący się wóz. Słysząc bryczkę ocknął się. Na niej siedziała Joanna, podszedł do niej, pytał dlaczego tak wcześnie rano jeździ wolantem. Skłamała, że była u spowiedzi aż w Woli Zameckiej. Mówił jej o dbaniu o zdrowie. Serce mocno mu biło. Furman wygadał się, gdzie naprawdę była. Joanna szukała Natalii. Uciekła ona z domu z p. Karbowskim bez wiedzy babci. Wzięli oni ślub. Joanna potem żałowała, że mu o tym powiedziała, bo on się kochał w Natalii. Tomasz zaprzeczył. Gdy pomagał jej wsiąść do wolantu, szalały jej uczucia. Odjechała bez niego. Tomasz szedł pieszo, widział ślady Joasi; pomyślał: <<Ależ tak! Rozumie się! Przecież to jest moja żona.>>


5. W drodze.


Czerwiec. List od Wiktora (brat Tomasza) ze Szwajcarii z żądaniem przyjazdu żony i dzieci. Pracuje on w fabryce, dużo zarabia i dużo wydaje na siebie, jada na mieście. Żona graty sprzedała, wzięła dzieci i wyruszyła „ciotka łkała”.
Bilet kupiła do Wiednia, gdzie ktoś miał na nią czekać; spała w pociągu z 3 klasy, kiedy się obudziła, w przedziale zobaczyła nowych ludzi. Wyjrzała przez okno wagonu: „To musi być obca ziemia”. Pociąg stanął. Po jakimś czasie ludzie zaczęli wysiadać. Wiktorowa też wysiadła. Czekał na nich Polak, wiedeńczyk, znajomy Wiktora – Kincel się nazywał. Poszli do niego do domu. Wieczorem pojechali. Wiktorowa przespała przystanek „Amstetten”, gdzie miała wysiąść. Ludzie wysiadali, ona też, myśląc, że to ta stacja. Wszyscy gdzieś zniknęli. Urzędnik kolejowy podszedł do nich, nie rozumiała, co mówił. Powiedziała tylko Amstetten, a on wziął ją za rękę i pokazał miasto w oddali. Powlokła się szosą w stronę miasta. Siadła na moście. Uszła kilka kroków, ulica potoczyły się powozy. Wzrok jej utkwił na dorożce, w której siedzieli młodzi państwo. Zawołała dzieci i poszła za tą dorożką, która się wolno toczyła. Kierowali się oni w stronę stacji. Kiedy usłyszała zdanie po polsku, mało nie upadła. Judymowa pokazała im bilet i opowiedziała swą historię. Zaopiekowali się nimi. Kobieta skojarzyła, że to bratowa Dr Tomasza Judyma. Ci młodzi państwo to – Natalia i Karbowski. Odwieźli Judymową na miejsce. Dojechali na miejsce. Pociąg stanął w Winterturze, wychodząc żona ujrzała Wiktora, który przeciskał się w tłumie. Poszli do jego domu. Były tam dwa nieduże pokoje i kuchnia. Kobieta oglądała wnętrze. W końcu położyła się na łóżku i słuchała śpiewu dzieci będących w jakiejś dużej sali w budynku naprzeciwko ich okna, na 2 piętrze. Pukanie. Szwajcar coś do Wiktorowej krzyczał, ale nie rozumiała. Poszedł sobie. I znowu wrócił. Sypał liście na podłogę i podnosił je i wkładał je sobie do kieszeni. Wyszedł. Po dwóch godzinach przyszedł znowu z Wiktorem. Dzieci Wiktora obdarły mu winogrona; sprawę odłożono na później. Wiktor wiedział, ze go z tego mieszkania wyrzucą, że drugiego mieszkania w mieście nie znajdzie. Mieli jechać do Ameryki do przyjaciela – Witkiewicza.


6. O zmierzchu


Wszystko w życiu Judyma toczyło się tak samo, doszła tylko miłość, która sprawiała, że oczy widziały teraz wszystko z podwójną jasnością. „Wszystko go teraz zastanawiało, cały świat.” „O zmierzchu Joasia częstokroć przychodziła do parku z jedną teraz uczennicą swoją, panną Wandą. Tam przypadkowo spotykały dr Tomasza. Chodzili we trójkę po ciemnych alejkach, rozmawiając o rzeczach obojętnych, naukowych, artystycznych, społecznych. Judym Joasię nazywał „narzeczoną”, chociaż nie szykowali się jeszcze do zapowiedzi, do niczego, nawet nie było wyznania miłosnego. Pewnego dnia w drugiej połowie czerwca Judym szedł do jednej z odległych wiosek, skracał sobie drogę, idąc na przełaj ścieżkami, chciał wrócić przed zachodem słońca. Ścieżka prowadziła nad brzegiem rzeki. Szedł prędko, nic prawie dokoła siebie nie widząc, gdy wtem na zakręcie drogi zobaczył pannę Joannę.” Zmierzali razem w stronę wsi. Joasia oświadczyła, że na niego poczeka, na wzgórzu. Jak na złość chorych wciąż przybywało, czas leciał, ściemniało się, bał się, że już poszła. Prawie biegł, nie widział jej „Odeszła – szeptał połykając łzy jak dziecko.” Znalazł ją. Poszli razem do Cisów. Powiedziała, że kiedyś przed około 3 laty, zwróciła na Judyma oczy, kiedy oboje jechali tramwajem w stronę ul. Chłodnej. Dopiero jak się spotkali 2 raz tego dnia, po badaniu chorych; na wzgórzu Judym powiedział jej, że nie wie dlaczego zwrócił jej uwagę. „Pani musiała wówczas po prostu przeczuć... Że to ja właśnie będę mężem twoim.”


7. Szewska pasja

Sposobem z roku na rok praktykowanym Krzywosąd załatwiał szlamowanie stawu, gdy wtem już w pierwszej połowie czerwca zjechało tyle kuracjuszy, że ukończyć roboty nie było można. Tylko z części stawu od strony rzeki muł był wybrany do głębi. Reszta przedstawiała się w postaci bagna, które woda ledwo była w stanie przykryć. Po spuszczeniu jej błotko wysychające okrywało się zielonym kożuchem wodorostów i szerzyło woń ohydną. Robotnicy pracujący przy rydlu i taczkach dostawali febry, nawet Krzywosąd miał gorączkę i dreszcze. Przy obcych nie można było wywozić za park furami zgniłego szlamu, Krzywosąd, nikomu nie mówiąc kazał w pewnym miejscu rozkopać groblę do gruntu, wstawić w ten otwór pochyłą rynnę z desek szerokości łokcia i puścić na nią strugę wody, która sączyła się na dnie spuszczanego stawu. Wybierano szlam, zwożono go po narzuconych deskach do rynny, wrzucano to w drewniane łożysko strumienia. Wszystko płynęło korytem rzeki do Bałtyku. Judym był zdziwiony ogromem zdarzeń, które dopiero spostrzegł gdy miłość trochę przycichła. Judym z początku postanowił nie wtrącać się w tę prace, bo choć chłopi pili brudną wodę, Judym nie mógł nic wskórać. Rozmyślając dalej. Przecież to lecznica, uzdrowisko, a szlam wywożą do rzeki. Interweniował. Przy stawie stał administrator Krzywosąd i dyr. Węglich. Rozmowa toczyła się ostra, doszło do rękoczynów. Judym pobił Krzywosąda, który po pchnięciu „runął w szlam i zanurzył się w rzadkie błoto.”


8. Gdzie oczy poniosą


Nad wieczorem oddano mu list dyrektora ze słowami: „Wobec tego, co zaszło, spieszę oświadczyć SzPanu, że umowę naszą, zawartą przed rokiem w Warszawie uważam za rozwiązaną. Sługa – Weglichowski.” Judym rozmyślał. Przy oknie stanęła postać Joanny, rozpacz targnęła jego sercem. Czy rozstać się będą musieli. Bolał nad tą bijatyką, nad rozmową z Węglichem, wczoraj o stawach, ludziach ze wsi. Tłumaczył się jej: „Musiałem tak zrobić. To nie ode mnie zależało. Teraz mszczą się na mnie moje własne umiłowania. Gdybym był człowiekiem spokojnym, gdybym się zgodził na wszystko.” „Kto zmaga się ze światem, zginąć musi w czasie, by żyć w wieczności.” Chwila rozmowy nastąpiła między nimi. Pocałunek. Joasia odeszła. Rano Tomasz był już spakowany. Już wózek pocztowy czekał na niego. Tomasz pobiegł do mieszkania i włożył tam coś jeszcze. Bardzo się śpieszył. Poczuł się tak, jakby był w mieszkaniu ciotki, że ona zauważy, że on jeszcze jest, może „kopnie go nogą w zęby ze wściekłości” „albo mu plunie w oczy.” Wyszedł z mieszkania. Znalazł się w pociągu. Nie pożegnał się z Joanna. Marzył teraz o śnie. Palił papierosa jednego po drugim. Na jednej ze stacji, na której trzeba było czekać godzinę, wysiadł z wagonu. Chodził po okolicy, ktoś wśród ludzi zdawał mu się być jego znajomym. Tak – był nim inżynier Korzecki, 30kilku latek. Judym znał go z Paryża, był z nim też w Szwajcarii, gdzie Korzecki bywał dla zdrowia. Widok znajomego dla Tomasza był nie od zniesienia. Judym kierował się do Warszawy. „Zatopiony w siebie nie zwrócił uwagi, że Korzecki przed nim stanął.” Kapnął się, gdy ten doń przemówił. Korzecki chciał namówić Tomasza na wyjazd do Zagłębia Dąbrowskiego (ośrodka przemysłu górniczego i hutniczego). W jednym przedsiębiorstwie jest miejsce dla lekarza; Korzecki poszedł kupić bilety do Sosnowca. Zabiera Tomasza tam ze sobą. Jechali powozem przez okropną okolicę. Dążyli do kopalni „Sykstus”. Znaleźli się w jakimś budynku. Judym został, usiadł; Korzecki poszedł coś załatwić. Spostrzegł przed sobą atrament, pióra i kawałek szorstkiego papieru. Zaczął pisać list do Joanny. Pisał, że jego serce należy do niej; czuje się tak, jakby jedno z nich umarło, a drugie błądzi po cmentarzu. Przerwał list, czuł, że nie pisze tego, co chce, że nie zdoła ubrać tego w słowa. Poczuła obecność kogoś za swoimi plecami. Korzeckiego. „Judym podniósł się z krzesła i wtedy dostrzegł, że tamten zna jego tajemnicę.” Tomasz porwał list i schował do kieszeni. Korzecki zdążył jednak przeczytać coś z jego początku. Mieli oni ruszyć w dalszą drogę do domu Korzeckiego. Wieczorem stanęli przed domem: „piętrowym okropnym domem.” „Mieszkanie było dość obszerne, ale puste jak psiarnia.” Korzecki chce zatrzymać Judyma dla swego towarzystwa.


9. Glikauf (dzień dobry, szczęść Boże!) to chyba znaczy


Zbudziwszy się następnego dnia rano, Judym nie zobaczył już gospodarza. Był sam w pustym mieszkaniu, którego nie ozdabiał ani jeden sprzęt milszy, wytworniejszy. Zdawało mu się, że znowu jest w Paryżu, na Boulevard Voltaire, że otacza go cudze, przemierzłe powietrze...” Na ścianie był olejny obraz ojca Korzeckiego, był to obraz pyszałka. „Judym nie mógł usiedzieć w tym mieszkaniu.” Szedł uliczkami osady fabrycznej i przypatrywał się wszystkiemu co spotkał. Zbite w jedną kupę domy tworzyły niechlujne miasteczko. Idąc Judym usłyszał huk lokomotyw. Pracujących maszyn. Uczucie jakiego doświadczał w jego pojęciu nie dało się opisać. Bo była to wielka tęsknica za Joasią oraz tysiące bolesnych wzruszeń serca. Szedł i rozglądał się: „Około szerokiego, drewnianego domu pewien człowiek zatrzymał go słowem: Pan inżynier prosi. Judym wszedł do tego budynku. Judym wszedł do tego budynku i spotkał się z Korzeckim.” Pytał się go Tomasz, czy może obejrzeć kopalnię. Chciał koniecznie to zrobić pierwszego dnia. Teraz. Opis pracy maszyn, huku, opis przerobu węgla, wydobywania go. Byli obaj pod ziemią. Szli korytarzami. W pewnym momencie Korzecki zawołał kogoś po imieniu, sam poszedł gdzieś zostawiając przybysza z Judymem. Był to człowiek sczerniały na twarzy, o siwych włosach. Rozmawiali o wybuchach w kopalni; wysadzali oni ściany dynamitem, a potem podpierali je belkami. Przyszedł Korzecki. Pokazany jest tu też wyzysk konia. Koń musi ciągnąć wóz z węglem. Czasem wózek się wykoleja, koń staje, wózek naprawiają, koń ciągnie dalej. Czasem oszukują konia, że wózek wykoleił się a oni dokładają mu jeszcze jeden. Koń stoi bo ciężkie, ale musi iść, bo dostanie batem parę razy.


10. Pielgrzym

Pewnego dnia Judym w towarzystwie Korzeckiego udaje się do Kalinowicza – wysoko postawionego inżyniera (jest on dyrektorem). Był to łysy grubas, jego dom to pałac w puszystych dywanach. W jednym z pokoi widzieli dzieła zakupione gł. w Mediolanie przez dyrektora za bezcen. Widzieli jego córkę – Helenę, także syna Kalinowicza juniora.
Pielgrzym … to słowa hymnu napisanego przez Słowackiego o zachodzie słońca.
Siedzieli dość długo, bo m.in. padał deszcz. Przyszedł list Korzeckiego; Judym poszedł z przyjacielem do posłańca. Myślał, że to od Joasi. Ten gość, to był „przemytnik”. „W Katowicach 2 tyg, temu zostawiłem paczkę kortu na ubranie. Kupiłem ten kort w Krakowie.. Nie chciało mi się płacić. Szepnąłem temu furmanowi, żeby mi to przyniósł któregoś dnia..” Tak się tłumaczył z wizyty „gościa” Korzecki. Po 2 godzinach Judym z Korzeckim wracali do domu. Deszcz już ustał. Wstąpili do krawca. „Po co to mam trzymać w domu?”


11. Asperges me...

Pewnego dnia, gdy przyszedł do domu, Judym zastał gościa u Korzeckiego. Był to Oleś Daszkowski, który prosił żeby Judym odwiedził jego chorą matkę, chorą na płuca, miała suchoty. Judym nie mógł jej pomóc, gdyż choroba była w ostatnim stadium rozwoju.

12. Dajmonion


Dajmonion to głos wewnętrzny, pochodzenia boskiego, powstrzymujący człowieka przed niewłaściwymi czynami. „Doktor Judym otrzymał urząd lekarza fabrycznego i zamieszkał w pobliżu kopalni.” Otrzymał on kiedyś list od Korzeckiego w dziwnym stylu, pisał w nim o Dajmonionie. Judym uznał to za zaproszenie na odwiedziny. Pojechał, gdy nagle zobaczył przed sobą pędzący wóz. Był to woźnica Korzeckiego. W domu „leżał Korzecki w ubraniu, okropną masą krwi do szczętu zwalonym. Głowa jego była roztrzaskana. Były to już zwłoki Korzeckiego.”


13. Rozdarta sosna


Rano Judym zdążał piechota na dworzec kolejowy. Był to jeden z pierwszych dni września. Poprzedniego dnia dostał list od Joasi, z zawiadomieniem o przyjeździe. Oglądali razem fabryki. Joasia chciała pomagać mu w pracy, chciała zbudować szpital, taki jak w Cisach. Chciała mieć dom ale urządzony bez przepychu. Uczyła się pod jego nieobecność gotować, sprzątać, prać. Wiedziała, że chce z nim być na zawsze. Judym przerwał tę miłość. Chciał walczyć sam z biedą ludzi jego klasy, wyrzekł się miłości, rodziny. „Otrzymałem wszystko, co trzeba... Muszę to oddać, com wziął.” „Ten dług przeklęty... Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mnie nie trzymał!” On musi ratować tych robotników z cynkowych domów – sam jeden. A gdy wygra może to szczęście wrócić do niego. Byli w lesie, ona odeszła od niego w stronę dworca kolejowego ze łzami w oczach.


Zakopane. Jesień 1899 r.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz