sobota, 2 listopada 2013

Maria Dąbrowska - Noce i dnie CAŁY TOM I "BOGUMIŁ I BARBARA"

Maria Dąbrowska - „Noce i dnie”


RODZINA Bogumiła Adriana Niechcica:

matka – Florentyna Klicka
ojciec – Michał Niechcic
dziadek – Klemens Klicki
dziadek – Maciej Niechcic

RODZINA Barbary Joanny Niechcic z domu Ostrzeńskiej:

matka – Jadwiga Jaraczewska
ojciec – Adam Ostrzeński
dziadek – Jan Chryzostom Ostrzeński

Rodzeństwo Barbary:
w kolejności narodzin !!

1. Daniel
2. Julian
3. Teresa
4. urodziła się Barbara

ad 1. Daniel + Michalina Poleska – dzieci: Anzelm, Janusz, Bogdan (Bodzio)
Anzelm + Zofia Turska = syn
ad 2. Julian – kawaler
ad 3. Teresa + Lucjan Kociełło (Litwin) = Oktawia, Sabina – dziewczyny wychodzą za mąż przybierając nazwiska:

Oktawia Przemyska
Sabina Jerzmanowska

DZIECI BOGUMIŁA I BARBARY:
w kolejności narodzin !!

1. Piotruś – zmarł
2. Agnieszka (Agusia) Teresa
3. Emilka Florentyna
4. Tomasz (Tomaszek) Michał

ad 2. Agnisia + Marcin Śniadowski
ad 3. Emilka + Seweryn Bartołd


*** Józef Toliboski – pierwsza wielka miłość Barbary
*** Kwiaty, które z wody wyjął Toliboski to – NENUFARY


TOM I BOGUMIŁ I BARBARA

Dziadek Bogumiła Niechcica – Maciej tracił głowę do obcych i pieniądze Dla rodziny nie miał czasu. Zaczęto go unikać. Syn Macieja – Michał, odziedziczył po ojcu Jarosty mocno już okrojone. Ożenił się z nowicjuszką panien dominikanek – Florentyną Klicką; bardzo ładną, bardzo ubogą panną znakomitego nazwiska, która wstąpiła do klasztoru, żeby nie być na łasce bogatych krewnych. Bogumił Adrian, najmłodszy syn, mając 15 lat, wziął udział w powstaniu z ojcem w 1863 roku. Ojciec stracił Jarosty, wygnany z rodziną na Syberię. Bogumiła wzięli na wychowanie krewni. Matka Bogumiła – Florentyna, pochowała przez ten czas męża w tajdze, wróciła do Polski i opłakawszy syna została gospodynią w pewnym znajomym dworze. Była zadowolona, odznaczała się skromną pogodą ducha, która jej nie opuszczała w żadnych okolicznościach. Była wątłego zdrowia, wtedy właściciele Krępy – dworku, gdzie pracowała, wyporządzili dla niej mieszkanie w oficynie i tam umieścili ją z bratem – Klemensem Klickim, też powstańcem, który był chory na umyśle i dlatego znajdował się w przytułku. Kiedyś do ich drzwi zapukał po wieloletniej tułaczce – Bogumił.
Barbara Joanna późniejsza żona Bogumiła Niechcica, była z domu Ostrzeńska. Jej dziad, Jan Chryzostom Ostrzeński, stracił majątek Lorenki. Był hulaką, pił, polował i tańcował, grał w karty. Synom nie zostawił już własności, tylko drobne dzierżawy. Jeden z nich – Adam, był powabnej powierzchowności i miał usposobienie ojca. Nie lubił wsi, przeniósł się do miasta – gdzie był urzędnikiem skarbowym. Ożenił się z Jadwigą Jaraczewską, panna na 2 folwarkach. Ojciec wydał ją za niego z gniewu, że ośmieliła się zakochać w guwernerze z sąsiedztwa, człowieku niemieckiego mieszczańskiego pochodzenia. Nie mógł znieść, że zakochała się w nauczycielu. Ojciec się o tym dowiedział, postanowił wydać ją za pierwszego lepszego szlachcica, a okazał się nim Adam Ostrzeński. Stracił on szybko 2 folwarki, żona nie była z nim szczęśliwa, zostawił ją dla innych kobiet, ale mieli czułe powroty – stąd narodziło się 6 dzieci, z czego 4 zostało przy życiu. Barbara była najmłodsza z rodzeństwa, tak jak i Bogumił. Barbara urodziła się w miasteczku, w którym jej ojciec później objął stanowisko burmistrza. Miała 5 lat, gdy straciła ojca – zginął od pioruna we własnym mieszkaniu (*** Jak w „Dziadach” Mickiewicza – Doktor od pioruna), gdy usiłował lepiej domknąć okno w czasie burzy. Wdowa – Jadwiga Ostrzeńska za namową seniora rodu, bogatego radcy Joachima Ostrzeńskiego, poczuwającego się do opieki nad rodziną krewniaka, przeniosła się ona wraz z dziećmi do miasta gubernialnego Kalicica. Tam otworzyła stancję dla uczniów uczących się i wychowujących dzieci. W 1863 r wybuchło powstanie. Chłopcy ze stancji razem z Danielem Osrzeńskim uciekli do lasu. Gdy powstanie upadło, Daniel ranny w nogę wrócił do domu. Jadwiga chciała by jej dzieci były wykształcone. Daniel – przyrodnik, mieszka w Warszawie, Julian – inżynier – Petersburg. Barbara lubiła Józefa Toliboskiego – prawnika, niewysokiego, zgrabnego bruneta z czarną brodą i jasnymi oczami, których kolor był zimny, stalowy, a wyraz ognisty i pieszczotliwy. Daniel ożenił się z Michaliną Poleską, córką ziemiańskiego rodu spod Warszawy. Michalina Ostrzeńska była młodsza od Barbary o 17 lat. Była pysznie zbudowana, rumiana, strojna, przyciągała ludzkie oczy. Michalina (Michasia) nie ukończyła nawet gimnazjum. Basia i Michalina zostały przyjaciółkami, jednak Michalina była bardziej przywiązana do Basi. Basia lubiła Toliboskiego dopóki po 2 latach nie dowiedziała się, że on się żeni. Ożenił się z nieładną, bogatą panną Narecką, zamieszkali po ślubie kilka mil od Kalińca - w Borownie. Teresa wyszała za Juliana Kociełło – Litwina. Basia kiedyś chciała dalej studiować, jednak teraz chciała nauczyć się krawiectwa, i w tym celu pożyczyła pieniądze od szwagra i wyjechała do Warszawy, gdzie z znanym magazynie sióstr Kunke zaczęła pobierać odpowiednie nauki. Po wyczerpaniu się pożyczonego funduszu, Basia porzuciła krawiectwo. Dalej mieszkała w Warszawie. Zaczęła udzielać lekcji matematyki i robót ręcznych na pensji założonej przez szkolną koleżankę. Wyjeżdżała ona na wakacje już nie do rodziny, ale na Litwę, do niedawno poznanej rodziny szwagra, albo do dalszej krewnej Ostrzeńskich – p. Ładziny, zamieszkałej w Borku, na północnym Mazowszu. Do tego Borku Basia lubiła jeździć, gdyż czuła się tam pożądana; oglądano ją i podziwiano jako warszawiankę, osobę z wielkiego świata. Jan Łada pochodził z drobnej szlachty, ale pamięć o morgach co musiały należeć do jego dziadów, dawno zaginęła. Bywał pisarzem prowentowym i oficjalistą w wielkich majątkach. Odznaczał się skrzętnością i miał szczęście, więc się trochę dorobił, a trochę wziął w posagu za żonę. Gdy Barbara go poznała pełnił obowiązki sędziego gminnego, miał posadę sekretarza w jakimś przedsiębiorstwie Towarzystwa Rolniczego; posiadał dwór i ziemię. Był to urodziwy, silny chłop o krzaczastych, czarnych brwiach, szerokim czole, wąskiej okrągłej brodzie i pysznych wąsach i malinowych ustach. Ożenił się on z chorowitą, niepoważną i lękliwą panną, której potem całe życie nie cierpiał. Pani Zenobia Ładzina, była wielką damą, zarówno z urodzenia jak i wychowania; Jan Łada lubił spychać ją w kąt dotkliwymi żartami, wymawiał jej brak urody u chorobę. Bił swoje dzieci. Dla obcych był gościnny, serdeczny, wesoły i nie było w tym ani krzty fałszu. Każdego lubił więcej niż swoją rodzinę. Jan Łada obecność Barbary uważał za sposobność do urządzania wieczorków, przyjęć, które lubił. Gdy Basia miała 18 lat 1 raz zauważył ją Bogumił młodzieniec, mężczyzna, przyglądał się jej bacznie z ukrycia. Był to Bogumił Niechcic. Barbara Ostrzeńska miała 25 lat, gdy poznała Bogumiła. Spotkali się oni 1 raz na owym wieczorku u Ładów w czasie zimy. Na Wielkanoc Basia przyjechała do Kociełłów, nie była w Borku. Teresa miała już wtedy dwoje dzieci: Oktawię i Sabinę. Latem dopiero pojechała do Ładów. Bogumił odwiedzał ich często. Barbara była patriotką, przebywając w Borku, często chodziła poza miasto, na wzgórek zwany mogiłą powstańców (jak w „Nad Niemnem”), żeby składać tam wianki. Bogumił był rządcą w dworku Krępa, obok tych mogił. Bogumił nie lubił mówić o powstaniu; Barbarze wakacje zleciały w Borku. W ostatni dzień pobytu Barbary w Borku, Bogumił wyznał jej swoje uczucia. Miało to miejsce w ogrodzie. Barbara pisała dużo listów do Teresy (swojej siostry). Wspominała jej o Bogumile i swoich uczuciach do niego; tzn., że nie jest go pewna. Często w jej listach powtarzały się inicjały J. T. (Józefa Toliboskiego), w głębi duszy nadal go kochała, lecz na głos mówiła inaczej – zaprzeczała temu. Po Nowym Roku zaczęły wychodzić zapowiedzi w Warszawie w kościele Karmelitów na lesznie. W czasie świąt Basia poprosiła Bogumiła by zawiózł ja do swojej matki. Zawiózł ją nazajutrz w niezwykle pięknych sankach. Bogumił objasnił, że są to najlepsze dworskie sanki, które p. Krępscy polecili mu wziąć, gdy dowiedzieli się, że jedzie po narzeczoną. Stosunki z tą rodziną były dobre dopóki żyli starzy Krępscy, bo oni pamiętali ojca Bogumiła; syn taki sam jak ojciec. Z matką Bogumiła mieszkał obłąkany wuj Klemens. P. Florentyna zajmowała jeden z 3 przydzielonych jej rodzinie pokoi, w nędznej oficynie. Matka siedziała w trzcinowym fotelu, nogi miała okryte kraciastą chustką. Była otyła. Spojrzała na Basię wielkimi oczami bez wyrazu. Wuj Klemens przywidzenia ma głównie zimą, wydaje mu się, że powstanie nadal trwa. Ucieka do lasu na noc. Muszą go więc pilnować. Teresa nie mogła przyjechać na ślub siostry, bo córki jej zachorowały na odrę. Julian też nie przyjechał ani matka Barbary – Jadwiga – nie chciała ruszyć się z Kalińca. Wszystko to działo się w Warszawie na pensji. Nagle wieczorem zapukano do drzwi. Zjawili się Ładowie i Bogumił. Znaleźli się potem w teatrze tego wieczoru. Ona z Bogumiłem siedziała w środku. Biło w nich światło. Barbara miała uczucie, jakby w tej chwili widoczne były braki Bogumiła, jego niedostateczne wykształcenie, jego nędzne mieszkanie w oficynie, do której chodzi po kamieniach, gdzie panuje zaduch. Po powrocie z teatru Bogumił oznajmił jej: „Nie będziemy zaraz mieli tego domku w ogrodzie. Ów administrator dostał miejsce dopiero od kwietnia i na razie do tego czasu będziemy musieli zostać na starym mieszkaniu.” ŚLUB: w dzień ślubu wypadła zła pogoda: mróz, wicher i „zadymka”. Z rodziny Basi obecna była tylko p. Ładzina z mężem, z Bogusia strony tylko jego dalszy krewny – Hipolit Niechcic – posiadający niedaleko Borku własny folwark. Po obrzędzie w karocie Boguś oznajmił, że dowiedział się przed przyjściem na ślub od księdza, że jego matka zmarła nagle. Prosto ze ślubu jechali na pogrzeb. „Mieszkanie po dawnym administratorze Winczewskim nie zostało Niechcicom na 01.IV oddane.” Żona tego administratora była dla Niechciców przykra, bo uważała ich za przyczynę opuszczenia przez nich tak pięknego dworku. Dowiedziawszy się o tym Basia od swojej służącej – Bylisi – popadła w przygnębienie. Ludwice, która nauczyła Basię obchodzić się ze zwierzętami oraz Nebelskiego – ogrodnika, który okazał się stolarzem i zrobił im stół i stołki – była bardzo wdzięczna. Komornica – Ludwika – pomagała i uczyła Basię obchodzić się z gospodarstwem. Basi marzyło się zaproszenie rodziny na lato i koleżanki. Problem był, gdzie ich umieścić. Mieszkanie było ciasne i nędzne „Pozostawała kuchnia. Bogumił nie był pod tym względem człowiekiem wielkich wymagań. Nie był żarłokiem, nie lubił dań wymyślnych.” Byli ubodzy i musieli jeść skromnie. Boguś lubił żeby było podane czysto, smacznie, bez żałowania przypraw; lubił mieć poczucie, że w domu nie brak czegoś do przekąszenia w szafce albo w spiżarce. Basia nie dbała o jedzenie i nie miała w tej dziedzinie pojęcia. „Podwórze mieszkaniowe miało tę jeszcze właściwość, że przesiąkało podwórzowymi woniami. Póki trwała zima, nie dawało się to we znaki, ale wiosną i latem p. Barbara bardzo cierpiała z powodu bliskości chlewów, obory i stajni, zwłaszcza gdy jej się przypominało, że świeże wiejskie powietrze było jedyną z tych rzeczy, na które się jadąc tutaj cieszyła.” Basia nudziła się podczas nieobecności Bogumiła, rozmawiała wtedy z wujkiem Klemensem. Basia buntowała się przeciwko własnemu losowi: że wyszła za mąż za Bogumiła, że musi się zajmować obłąkanym wujkiem Klemensem. A kiedy przypomniała sobie, że wuj to stary powstaniec, wówczas opiekowała się nim gorliwie. Basia zaczęła robić się aż nadto gorliwa na punkcie wuja Klemensa. „Bogumił dziwił się, z początku tej wzmożonej wrażliwości uczuć w stosunku do wuja Klemensa, ale niebawem zauważył, że pani Barbara i o niego teraz czasem zaczyna się bać.” Przebywając ciągle Basia z Klemensem miała wrażenie, że jest w ciąży i bała się, że wuj może ją przestraszyć i coś może stać się dziecku. Bała się, że jej dzieci mogą być upośledzone umysłowo za sprawą dziedziczności. U Ostrzeńskich był wariat w rodzinie, niejaki Jacuś, był on na łaskawym chlebie rodziny Joachima. Czasem Basia przesiadywała z Klemensem u ogrodnika Nebelskiego. Rozmawiając z jego żoną o pochodzeniu ogrodnika. Na początku jesieni cały tryb życia u Niechciców uległ zmianie. Wuj Klemens mimo zdwojonej czujności zdołał Basi, w pewien dżdżysty wieczór wymknąć się z domu. Szukali go we 3: Basia, Boguś i Nebelski. Znaleźli go dopiero koło północy w lesie, w miejscu zwanym Gryczoł. Był boso, miał na sobie tylko kalesony i czamarę. Chorował 3 tygodnie na zapalenie płuc. Zmarł. Na pogrzeb przyjechali Ładowie z Borku, gdy było już po wszystkim, Niechcicowie poszli uporządkować pokój po wujku. „Po śmierci wuja Klemensa pani Barbarze przybyło dużo czasu, z którym w dalszym ciągu nie wiedziała co zrobić.” Latem wróciły złudzenia iż Basia jest w ciąży. W wolnych chwilach biegała do pani Zenobii Ładziny do Borku. W niedzielę po południu, o ile Bogumił miał czas wolny, Niechcicowie jeździli czasem do Ładów lub innych znajomych z Borku. Bywali też u Hipolita Niechcica, świadka na ich ślubie. Miał on żonę – Urszulę, oboje mieszkali w Turobinie, był to folwark zbudowany z dala od ludzi, na leśnych wycinkach. Mieli dwie córki: mlodszą – Helcię i starszą – Anię (7 lat). Pewnej niedzieli pan Hipolit pokazała Basi rycinę wyobrażającą nagrobek rycerza „Napis pod ryciną objaśniał, ze nagrobek jest znakomitym dziełem sztuki z wizerunkiem zmarłego w XVII wieku chorążego ziemi drohickiej, Andrzeja Niechcica.” Hipolit pochodził w prostej linii od owego Andrzeja. Basia marzyła o dzieciach, że będą pod każdym względem niezwykłe, uzdolnione. Rozmyślała: „Tak bywało, raz po raz, ale kiedy indziej brało się do tej lub owej roboty, śpiewała i cieszyła się, że żyje.” „O tak, mogła śmiało dziękować losom, że wyszedłszy za mąż bez miłości, jego właśnie dostała. Bogumił był jej pociechą i ucieczką przed koszmarami. Bogumił okazywał jej ten podziw i to uznanie, których potrzebowała. A kiedy czasem sama się przed nim kajała, że nie jest dość dobrą dla niego gospodynią – odpowiadał, że nie dba o to wcale. - Jak to – mówiła – nie dbasz, kiedy ja przecież widzę, w jakim jesteś dobrym humorze, jak Ci nastawiają przekąsek, napitków. Na pewno chciałbyś żebym ja była gospodarna. - Owszem – odpowiedział – lubię i to. Kto by tego nie lubił. Ale lubię tak samo żyć i bez tego. Mógłbym jeść co dzień to samo, spać na ziemi. Wódki mogę nie widzieć. Ja się do wszystkiego w życiu przyzwyczaiłem i nie przejmuje się tymi rzeczami. - A czym ty się przejmujesz? - pytała przypomniawszy sobie, ile dziedzin życia wartych zajmowania się nim nie istniej dla niego. - Tobą – odpowiedział niezmiennie, a z takim zawsze wyrazem głosu i twarzy, jakby to nie było słowo zwyczajne, lecz jakiś akt strzelisty o uwielbianych bogów.” I tak było naprawdę. „Nie miał czasu, by tyle z panią Barbarą przebywać, ile chciał, lecz w najkrótszą chwile umiał okazać żarliwość, której inny by nie zmieścił w obszernym dniu miłości. Gdy się spóźniał na obiad lub kolację, pani Barbara, która lubiła żeby wszystko było na porę, nie mogła się go doczekać i wychodziła czasem za próg, a bywało, że i dalej ku drodze, skąd miał przybyć.” „Nic tak dziwnego, że niewiele od niej wymagał pod względem kobiecych umiejętności. To, że istniała na świecie, było już dla niego tak dużo.” „-Bylem tylko wiedział, że jesteś – mówił często – i że ci się ze mną nie przykrzy.” Bogumił był dorodny, tkliwy i stanowczy. „Po Nowym Roku dworek dawnego administratora nagle pewnego dnia opustoszał i Niechcicowie mogli się do niego wprowadzić.” Były administrator Krępy wziął Jarosty w długoletnią dzierżawę. Bylisia przestała się uważać za służącą zmarłej pani. Zaczęła się z panią Barbarą lepiej rozumieć i być w obowiązku na tym miejscu, wydawało się czymś lepszym. Ludwiczka była wdową, miała już 70 lat, jedne jej dzieci pomarły, inne rozeszły się po świecie; dwoje pojechało do Brazylii. Kobiety rozmawiały o pańszczyźnie. Basia mówiła jej tak o swoi dziadkach: „U moich dziadków w Iwanowicach i w Barłogach ludzie nie robili pańszczyzny, tylko płacili z morga i nikt nie miał prawa ich bić.” Basi dziadek nazywał się Laurenty Jaroczewski. Nowe mieszkanie ( 4 pokoje) Basia przyozdobiła czym tylko mogła i umiała. Przed Wielkanocą Basia miała przeczucie, że jest w ciąży. Na Wielkanoc postanowili pojechać do Kalińca, gdzie mieszkali Kociełłowie z córkami 8 letnia Oktawią i 6 letnią Sabiną, które zaczynały się już uczyć. Sabina była prawdomówna, skryta, dzika; Oktawia – rezolutna, ciekawa, wesoła i zmyślna. Basia czuła się u Teresy jak w raju. Teresa umiała pocieszyć, pokrzepić na duchu. Mówiła do Basi: żeby być szczęśliwym człowiekiem w życiu to trzeba nie myśleć wciąż o sobie. Ona nie udzielała się charytatywnie. W tych sprawach prym wiodły dwie panie z Kalińca: Michalina Danielowa Ostrzeńska (szwagierka Basi) i jej siostra – rejentowa Stefania Holszańska = Funia Poleska. Stefania znała Basię od dawna, rejent Wacław Holszański był mężem Stefci. Te kobiety powołały obumarłe Towarzystwo Dobroczynności, założyły 3 żłobki, przytułek dla starców; miało powstać Towarzystwo Muzealne; zaczęła działać czytelnia publiczna. P. Holszańska była muzykalna, hodowała psy rzadkiej rasy. P. Michalina próbowała różnych interesów: stancja dla uczniów, kupowała i sprzedawała kamienice lub co się nadarzyło. Podnosiła ona w ten sposób stopę życiową domu, czego „Daniel Ostrzeński zupełnie obojętny na sprawy dochodów, nigdy by nie osiągnął. Daniel był już teraz także na służbie państwowej, gdyż prywatną szkołę, w której przedtem wykładał, zamknięto.” Wykładał on przyrodę po rosyjsku rejentowa Holszańska brała udział w ruchu literackim. „Życie ich było inne niż życie Teresy Kociełłowej, ale było też w swoim rodzaju barwne i zajmujące. Z Teresą pani Barbara czuła się mała jak pyłek, ale nie upokarzana, przeciwnie, podniesiona w swej miłości na niebotyczne wyżyny. Z nią przebywając wierzyła, że gdziekolwiek żyć będzie, może wypełnić, jak człowiekowi przystoi, swe przeznaczenie; ogarniał ją spokój i, niczym będąc wszystko zdawała się trzymać w swym ręku, niczego też się wtedy nie bała i nikomu nie zazdrościła. Znajdując się natomiast w obecności Michasi i Stefanii, czuła się podniecona i rozjątrzona. Tysiąc nadziei błyskało przed jej oczami, tysiąc barw pogrążało ją w otchłani smutku. Patrząc na nie, to potępiała je w duchu, że są takie gorliwe, rozrzucone, dziesięć srok, jak to mówią, ciągnące za ogon, to znów myślała, że mój Boże, on się tak rwała do szerokiego życia, tutaj wrzało go tyle dokoła, gdy ona musi więdnąć w kącie zabitym od świata deskami.” Bogumił podobał się nie tylko młodym, został i przez matkę dobrze przyjęty – Adamową Ostrzeńską. Babcia Adamowa żyła tylko dla swoich dzieci. Jednak one rosły i kiedyś opuściły wszystkie jej dom. Poczuła się wtedy samotna i niepotrzebna i była z tego powodu wciąż smutna. Mieszkała na przemian to u Kociełłół, to u Danielostwa Ostrzeńskich. Ale i tak było jej źle. „Na koniec los jej dopomógł, wygrała ćwierć losu na państwowej loterii klasowej i postanowiła rozpocząć życie na własną rękę. Wynajęła tedy pokoik z kuchnią na Dziadowym Przedmieściu, niedaleko mieszkania córki.” (Teresy) Danielowie mają dwóch synów Anzelma i Janusza (8 i 6 lat.) Będąc w Kalińcu Basia dowiedziała się za kogo uważano ich wśród własnej rodziny i przyjaciół – za ekonomów, mieszkających na wsi. Ta wieś drażniła Basię. Raz powiedziała o tym do Bogumiła: „Ale ja wiem jedno, że ja sama nie widzę przed sobą żadnej przyszłości, żadnego życia, o ile będziemy dalej gnić w tej Kępie.” Na jesieni Basia urodziła syna – Piotrusia. Poród odbierała Bylisia z Ludwiczką. Jak tylko Basia wróciła do zdrowia poszła podziękować p. Krępskim za dobroć i opiekę. Stosunki między dworem a p. Basią były z początku jej życia w Kępie oziębłe. Dwór też trzymał się od nich z daleka. Może dlatego, że mieszkali w oficynie. Kiedy przeprowadzili się do dworku, jesienią urodził im się Piotruś. Stosunki nie tylko się dostatecznie poprawiły, ale zacieśniły się prawie w przyjaźń, „Stary pan Wojciech Krępski był człowiekiem, który swój majątek uważał za depozyt złożony kiedyś przez Boga w ręce jego rodziny. Był rzetelnym panem, a poza godzinami pracy i poza koniecznymi wydatkami na rodzinę i dom czas jego i mienie należały do chłopów. Bił ich, pouczał, a nawet zapobiegał chorobom sprowadzając każdej wiosny cyrulika. Który całej wsi puszczał krew.” Był religijny, żył skromnie, ubogo, szczodry dla potrzebujących, bezinteresowny. Żona i 5 córek były osobami światowymi, lubiącymi wesołość. „Pani Barbara znalazła w ich towarzystwie odblask dawnego życia w Kalińcu i nic lepszego nie mogła sobie życzyć.” Krępscy mieli także syna – Tadeusza. Basia poznała go dopiero w drugim roku pobytu w Krępach. Dzieci Kociełłów i Ostrzeńskich były już duże. Stanowiły jakby duże pary: Anzelm Ostrzeński i Oktawia = byli weseli, zuchwali, sprytni; Janusz Ostrzeński i Sabina odznaczali się bardziej skrytym, sentymentalnym i nieśmiałym usposobieniem. Stosunki Basi z Bogumiłem pogorszyły się; on ją raził i denerwował; myślała, że mogłaby być z kimś innym i kochać kogoś innego. I zdarzył się taki ktoś – nauczyciel z Borku, kawaler z czarnymi oczami i zawadiackim kościuszkowskim profilem. Widywał on Basie u Ładów, bywał w Krępie. Uważano go za jej adoratora. On kiedyś wyznał jej swoje uczucia, ale Basia dała mu kosza. Piotruś ma 4 lata. Nadchodzi zima. Niechcicowie wyjeżdżają któryś już raz do lasu z synem. Piotruś przewraca się na śniegu (tarza). Następnego dnia zachorował. Po południu przyjeżdża doktor z Muławy, potem felczer z Borku. Nad ranem chłopiec umarł. (lubił, gdy ojciec grał mu na skrzypcach!!) Basia zachorowała, Bogumił chciał się strzelbą zastrzelić w ogrodzie. Jednak mdleje przy tej próbie. Wszystko widziały Bylisia i Ludwiczka. Na pogrzebie Piotrusia byli Ładowie i ludzie z Krępy. Po pogrzebie przyjechała Teresa i z szorstką tkliwością wzięła siostrę w objęcia i trzymała ją przytuloną do siebie, aż płacz Basi ustał. Wkrótce Teresa wyjechała, Basia powróciła do dawnego trybu życia. Basia prosi Bogumiła by zabrał ją na grób Piotrusia. Poszli na cmentarz w Borku. Bogumił pokazał jej grób, bo ona nie była na ceremonii pogrzebowej z powodu swojej choroby. Od tamtej pory całymi dniami przesiadywała Basia nad grobem syna, mimo zimna i śniegu. Bolało to Bogumiła, starał się jej pomóc: odtrącała go, chmurzyła się coraz bardziej. Od częstego chodzenia na grób, Basia ponownie zachorowała. Bolało ją, kiedy ktoś wspominał jej syna, wszystko jej też go przypominało. Bogumił chciał się wyprowadzić z Krępy. Postanowił napisać list do Teresy. Nadeszło lato. Nie dostał jeszcze odpowiedzi. Z latem nastał lepszy okres życia w Krępie. Nie chciał się już wyprowadzać w okolice Kalińca, gdzie Teresa miała znaleźć im mieszkanie i pracę dla niego. Nadeszła wreszcie odpowiedź. Teresa pisała, że mogliby się przenieść do majątku Serbinów. Objąć go miał na razie na 5 lat. Majątkiem zarządzał Włodzimierz Daleniecki, a Serbinów jej własnością p. Letycji Mioduskiej, zamieszkałej w Paryżu. Dworek był w opłakanym stanie. Wszyscy, co go posiadali „przez chwilę” - ograbili z czego się dało. Dzieła zniszczenia dokończył obecny administrator Lalicki. Zbliżała się jesień, czas pożegnań i pakowania. Odwiedzili oni jednego dnia znajomych. Niedziela upłynęła im na obiedzie u Hipolita Niechcica z Turobina, a wieczór u Ładów. Laliccy mieszkali z Niechcicami w jednym domu, bardzo często się kłócą. Laliccy wyprowadzili się dopiero zimą, w lutym, żal zrobiło się Basi tych ludzi, że rozstali się w gniewie. Basia żałowała, że powiedziała im tyle przykrych słów. Jednak Boguś wybawił ją z poczucia winy. Nadszedł kwiecień. Basia z pracami w gospodarstwie pomału dawała sobie radę. Spodziewała się dziecka. W rok po zamieszkaniu w Serbinowie urodziła córkę – Agnieszkę Teresę Niechcic. Nie odwiedzili oni nikogo, ani nikt ich. Basia bała się, że mogłaby źle wypaść będąc z tymi ludźmi. Nie chciała odwiedzin. Wyjątek zrobiła tylko dla 2 ludzi, których lubiła gościć w swoim domu. Dla Walentego Przybylaka – właściciela folwarku Środa, leżącego o parę wiorst od Serbinowa. Lubili go Niechcice. Drugim gościem, który do nich przyjeżdżał był Leon Woynarowski - z majątku Pamiętów. Dał się on poznać w drugim roku pobytu Niechciców w Serbinowie. Po 3 latach od zamieszkania tam Basię odwiedzała Teresa. Bogumił był dla niej bardzo życzliwy, a ona dla niego. Gdy odjeżdżała do domu, jej karetę Boguś kazał narwać i ozdobić jaśminem. Teresa szczodrze mu podziękowała. Basia uznała to za romans, który trwał za jej plecami. Teresy niedopowiedziane słowa, że wszystko zaczęło się w Krępie, Basia połączyła z karocą z kwiatami, z tym, że rozjaśnił on Teresie życie, że pogodniał on na jej widok. Rozmyślała on o ich rzekomym romansie, co wróciło jej wspomnienia o Józefie Toliboskim. Borowno jest od Kalińca oddalone o 10 mil. Wyobrażała sobie, jak Toliboski słyszy, że ona tu mieszka, niedaleko niego. Po wyjeździe od Basi, Teresa zachorowała. Basia pojechała do niej. Zabrała córki Kociełłów do Serbinowa. Basia miała dostarczać siostrze maślankę. Godzinę po wyjeździe Basi, Teresa zmarła. Lucjan z polecienia Teresy oddał listy żony Basi. Były to listy napisane do Tadeusza Krępskiego. Tego samego roku, w którym zmarła Teresa, Bogumił wysłał zawiadomienie do Dalenieckiego, że potrzebuje pomocnika. Zostaje mu przysłany – polecony krewny dziedzica, młody Roman Katelba. Tego samego dnia, kiedy pojawił się w Serbinowie Katelba, Rozalka – niania Agnieszki – uciekła z domu. Nową niańką została Józia z Kalińca. Basia myślała, że Rozalka odeszła od nich z powodu miłości do chłopaków, którzy lubili także i ją. Tak naprawdę, odeszła, bo zaszła w ciążę i wstydziła się tego, więc poszła do innych ludzi. Tam ciężko pracowała i straciła dziecko. Basia dowiedziała się o tym, gdy spotkała ją zimą w kościele. Katelba, nowy pisarz w Serbinowie był: młody, nastroszony jak pisklę, skromny, grzeczny, ułożony, cichy; średniego wzrostu, dobrej budowy, twarz otwarta, usta duże i szare, oczy niebieskie, wąsy; obowiązkowy i systematyczny w pracy. Wczesną wiosną urodziła się Niechcicom córeczka – Emilka Florentyna, gdy dziewczynka miała 1 rok i 3 miesiące, urodził im się syn – Tomasz Michał. Nadeszło lato, dzieci rosły. Basia dostała list od Danielowej o złym zdrowiu matki. Michalina prosiła o przyjazd do nich i zabranie matki na pare tygodni do Serbinowa. Danielowi i Michalinie urodził się syn – Bogdan – zwany Bodzio. Niańką Emilki była Józia a Tomaszka – Józefa. Babcia Adamowa zamieszkała w Serbinowie. Józefa została wygoniona z domu za chamstwo wobec starszej pani Adamowej. Po 3 latach od przyjazdu Adamowa umiera. Na pogrzeb przyjechał radca Joachim Ostrzeński z Piekar Wielkich.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz