Maria
Dąbrowska - „Noce i dnie”
RODZINA
Bogumiła Adriana Niechcica:
matka –
Florentyna Klicka
ojciec –
Michał Niechcic
dziadek –
Klemens Klicki
dziadek –
Maciej Niechcic
RODZINA
Barbary Joanny Niechcic z domu Ostrzeńskiej:
matka –
Jadwiga Jaraczewska
ojciec –
Adam Ostrzeński
dziadek –
Jan Chryzostom Ostrzeński
Rodzeństwo
Barbary:
w
kolejności narodzin !!
1. Daniel
2. Julian
3. Teresa
4.
urodziła się Barbara
ad 1.
Daniel + Michalina Poleska – dzieci: Anzelm, Janusz, Bogdan
(Bodzio)
Anzelm +
Zofia Turska = syn
ad 2.
Julian – kawaler
ad 3.
Teresa + Lucjan Kociełło (Litwin) = Oktawia, Sabina – dziewczyny
wychodzą za mąż przybierając nazwiska:
Oktawia
Przemyska
Sabina
Jerzmanowska
DZIECI
BOGUMIŁA I BARBARY:
w
kolejności narodzin !!
1.
Piotruś – zmarł
2. Agnieszka (Agusia) Teresa
3. Emilka Florentyna
4. Tomasz (Tomaszek) Michał
ad 2.
Agnisia + Marcin Śniadowski
ad 3.
Emilka + Seweryn Bartołd
*** Józef
Toliboski – pierwsza wielka miłość Barbary
***
Kwiaty, które z wody wyjął Toliboski to – NENUFARY
TOM I
BOGUMIŁ I BARBARA
Dziadek
Bogumiła Niechcica – Maciej tracił głowę do obcych i pieniądze
Dla rodziny nie miał czasu. Zaczęto go unikać. Syn Macieja –
Michał, odziedziczył po ojcu Jarosty mocno już okrojone. Ożenił
się z nowicjuszką panien dominikanek – Florentyną Klicką;
bardzo ładną, bardzo ubogą panną znakomitego nazwiska, która
wstąpiła do klasztoru, żeby nie być na łasce bogatych krewnych.
Bogumił Adrian, najmłodszy syn, mając 15 lat, wziął udział w
powstaniu z ojcem w 1863 roku. Ojciec stracił Jarosty, wygnany z
rodziną na Syberię. Bogumiła wzięli na wychowanie krewni. Matka
Bogumiła – Florentyna, pochowała przez ten czas męża w tajdze,
wróciła do Polski i opłakawszy syna została gospodynią w pewnym
znajomym dworze. Była zadowolona, odznaczała się skromną pogodą
ducha, która jej nie opuszczała w żadnych okolicznościach. Była
wątłego zdrowia, wtedy właściciele Krępy – dworku, gdzie
pracowała, wyporządzili dla niej mieszkanie w oficynie i tam
umieścili ją z bratem – Klemensem Klickim, też powstańcem,
który był chory na umyśle i dlatego znajdował się w przytułku.
Kiedyś do ich drzwi zapukał po wieloletniej tułaczce – Bogumił.
Barbara
Joanna późniejsza żona Bogumiła Niechcica, była z domu
Ostrzeńska. Jej dziad, Jan Chryzostom Ostrzeński, stracił majątek
Lorenki. Był hulaką, pił, polował i tańcował, grał w karty.
Synom nie zostawił już własności, tylko drobne dzierżawy. Jeden
z nich – Adam, był powabnej powierzchowności i miał usposobienie
ojca. Nie lubił wsi, przeniósł się do miasta – gdzie był
urzędnikiem skarbowym. Ożenił się z Jadwigą Jaraczewską, panna
na 2 folwarkach. Ojciec wydał ją za niego z gniewu, że ośmieliła
się zakochać w guwernerze z sąsiedztwa, człowieku niemieckiego
mieszczańskiego pochodzenia. Nie mógł znieść, że zakochała się
w nauczycielu. Ojciec się o tym dowiedział, postanowił wydać ją
za pierwszego lepszego szlachcica, a okazał się nim Adam
Ostrzeński. Stracił on szybko 2 folwarki, żona nie była z nim
szczęśliwa, zostawił ją dla innych kobiet, ale mieli czułe
powroty – stąd narodziło się 6 dzieci, z czego 4 zostało przy
życiu. Barbara była najmłodsza z rodzeństwa, tak jak i Bogumił.
Barbara urodziła się w miasteczku, w którym jej ojciec później
objął stanowisko burmistrza. Miała 5 lat, gdy straciła ojca –
zginął od pioruna we własnym mieszkaniu (*** Jak w „Dziadach”
Mickiewicza – Doktor od pioruna), gdy usiłował lepiej domknąć
okno w czasie burzy. Wdowa – Jadwiga Ostrzeńska za namową seniora
rodu, bogatego radcy Joachima Ostrzeńskiego, poczuwającego się do
opieki nad rodziną krewniaka, przeniosła się ona wraz z dziećmi
do miasta gubernialnego Kalicica. Tam otworzyła stancję dla uczniów
uczących się i wychowujących dzieci. W 1863 r wybuchło powstanie.
Chłopcy ze stancji razem z Danielem Osrzeńskim uciekli do lasu. Gdy
powstanie upadło, Daniel ranny w nogę wrócił do domu. Jadwiga
chciała by jej dzieci były wykształcone. Daniel – przyrodnik,
mieszka w Warszawie, Julian – inżynier – Petersburg. Barbara
lubiła Józefa Toliboskiego – prawnika, niewysokiego,
zgrabnego bruneta z czarną brodą i jasnymi oczami, których kolor
był zimny, stalowy, a wyraz ognisty i pieszczotliwy. Daniel ożenił
się z Michaliną Poleską, córką ziemiańskiego rodu spod
Warszawy. Michalina Ostrzeńska była młodsza od Barbary o 17
lat. Była pysznie zbudowana, rumiana, strojna, przyciągała
ludzkie oczy. Michalina (Michasia) nie ukończyła nawet
gimnazjum. Basia i Michalina zostały przyjaciółkami, jednak
Michalina była bardziej przywiązana do Basi. Basia lubiła
Toliboskiego dopóki po 2 latach nie dowiedziała się, że on się
żeni. Ożenił się z nieładną, bogatą panną Narecką,
zamieszkali po ślubie kilka mil od Kalińca - w Borownie.
Teresa wyszała za Juliana Kociełło – Litwina. Basia
kiedyś chciała dalej studiować, jednak teraz chciała nauczyć się
krawiectwa, i w tym celu pożyczyła pieniądze od szwagra i
wyjechała do Warszawy, gdzie z znanym magazynie sióstr Kunke
zaczęła pobierać odpowiednie nauki. Po wyczerpaniu się
pożyczonego funduszu, Basia porzuciła krawiectwo. Dalej mieszkała
w Warszawie. Zaczęła udzielać lekcji matematyki i robót ręcznych
na pensji założonej przez szkolną koleżankę. Wyjeżdżała ona
na wakacje już nie do rodziny, ale na Litwę, do niedawno poznanej
rodziny szwagra, albo do dalszej krewnej Ostrzeńskich – p.
Ładziny, zamieszkałej w Borku, na północnym Mazowszu.
Do tego Borku Basia lubiła jeździć, gdyż czuła się tam
pożądana; oglądano ją i podziwiano jako warszawiankę, osobę z
wielkiego świata. Jan Łada pochodził z drobnej szlachty,
ale pamięć o morgach co musiały należeć do jego dziadów, dawno
zaginęła. Bywał pisarzem prowentowym i oficjalistą w wielkich
majątkach. Odznaczał się skrzętnością i miał szczęście, więc
się trochę dorobił, a trochę wziął w posagu za żonę. Gdy
Barbara go poznała pełnił obowiązki sędziego gminnego, miał
posadę sekretarza w jakimś przedsiębiorstwie Towarzystwa
Rolniczego; posiadał dwór i ziemię. Był to urodziwy, silny chłop
o krzaczastych, czarnych brwiach, szerokim czole, wąskiej okrągłej
brodzie i pysznych wąsach i malinowych ustach. Ożenił się on z
chorowitą, niepoważną i lękliwą panną, której potem całe
życie nie cierpiał. Pani Zenobia Ładzina, była wielką damą,
zarówno z urodzenia jak i wychowania; Jan Łada lubił spychać ją
w kąt dotkliwymi żartami, wymawiał jej brak urody u chorobę. Bił
swoje dzieci. Dla obcych był gościnny, serdeczny, wesoły i nie
było w tym ani krzty fałszu. Każdego lubił więcej niż swoją
rodzinę. Jan Łada obecność Barbary uważał za sposobność do
urządzania wieczorków, przyjęć, które lubił. Gdy Basia miała
18 lat 1 raz zauważył ją Bogumił młodzieniec, mężczyzna,
przyglądał się jej bacznie z ukrycia. Był to Bogumił Niechcic.
Barbara Ostrzeńska miała 25 lat, gdy poznała Bogumiła. Spotkali
się oni 1 raz na owym wieczorku u Ładów w czasie zimy. Na
Wielkanoc Basia przyjechała do Kociełłów, nie była w Borku.
Teresa miała już wtedy dwoje dzieci: Oktawię i Sabinę. Latem
dopiero pojechała do Ładów. Bogumił odwiedzał ich często.
Barbara była patriotką, przebywając w Borku, często chodziła
poza miasto, na wzgórek zwany mogiłą powstańców (jak w „Nad
Niemnem”), żeby składać tam wianki. Bogumił był rządcą w
dworku Krępa, obok tych mogił. Bogumił nie lubił mówić o
powstaniu; Barbarze wakacje zleciały w Borku. W ostatni dzień
pobytu Barbary w Borku, Bogumił wyznał jej swoje uczucia. Miało to
miejsce w ogrodzie. Barbara pisała dużo listów do Teresy (swojej
siostry). Wspominała jej o Bogumile i swoich uczuciach do niego;
tzn., że nie jest go pewna. Często w jej listach powtarzały się
inicjały J. T. (Józefa Toliboskiego), w głębi duszy nadal go
kochała, lecz na głos mówiła inaczej – zaprzeczała temu. Po
Nowym Roku zaczęły wychodzić zapowiedzi w Warszawie w kościele
Karmelitów na lesznie. W czasie świąt Basia poprosiła Bogumiła
by zawiózł ja do swojej matki. Zawiózł ją nazajutrz w niezwykle
pięknych sankach. Bogumił objasnił, że są to najlepsze dworskie
sanki, które p. Krępscy polecili mu wziąć, gdy dowiedzieli się,
że jedzie po narzeczoną. Stosunki z tą rodziną były dobre dopóki
żyli starzy Krępscy, bo oni pamiętali ojca Bogumiła; syn taki sam
jak ojciec. Z matką Bogumiła mieszkał obłąkany wuj Klemens. P.
Florentyna zajmowała jeden z 3 przydzielonych jej rodzinie pokoi, w
nędznej oficynie. Matka siedziała w trzcinowym fotelu, nogi miała
okryte kraciastą chustką. Była otyła. Spojrzała na Basię
wielkimi oczami bez wyrazu. Wuj Klemens przywidzenia ma głównie
zimą, wydaje mu się, że powstanie nadal trwa. Ucieka do lasu na
noc. Muszą go więc pilnować. Teresa nie mogła przyjechać na ślub
siostry, bo córki jej zachorowały na odrę. Julian też nie
przyjechał ani matka Barbary – Jadwiga – nie chciała ruszyć
się z Kalińca. Wszystko to działo się w Warszawie na pensji.
Nagle wieczorem zapukano do drzwi. Zjawili się Ładowie i Bogumił.
Znaleźli się potem w teatrze tego wieczoru. Ona z Bogumiłem
siedziała w środku. Biło w nich światło. Barbara miała uczucie,
jakby w tej chwili widoczne były braki Bogumiła, jego
niedostateczne wykształcenie, jego nędzne mieszkanie w oficynie, do
której chodzi po kamieniach, gdzie panuje zaduch. Po powrocie z
teatru Bogumił oznajmił jej: „Nie będziemy zaraz mieli tego
domku w ogrodzie. Ów administrator dostał miejsce dopiero od
kwietnia i na razie do tego czasu będziemy musieli zostać na starym
mieszkaniu.” ŚLUB: w dzień ślubu wypadła zła pogoda:
mróz, wicher i „zadymka”. Z rodziny Basi obecna była tylko p.
Ładzina z mężem, z Bogusia strony tylko jego dalszy krewny –
Hipolit Niechcic – posiadający niedaleko Borku własny folwark. Po
obrzędzie w karocie Boguś oznajmił, że dowiedział się przed
przyjściem na ślub od księdza, że jego matka zmarła nagle.
Prosto ze ślubu jechali na pogrzeb. „Mieszkanie po dawnym
administratorze Winczewskim nie zostało Niechcicom na 01.IV oddane.”
Żona tego administratora była dla Niechciców przykra, bo uważała
ich za przyczynę opuszczenia przez nich tak pięknego dworku.
Dowiedziawszy się o tym Basia od swojej służącej – Bylisi –
popadła w przygnębienie. Ludwice, która nauczyła Basię obchodzić
się ze zwierzętami oraz Nebelskiego – ogrodnika, który okazał
się stolarzem i zrobił im stół i stołki – była bardzo
wdzięczna. Komornica – Ludwika – pomagała i uczyła Basię
obchodzić się z gospodarstwem. Basi marzyło się zaproszenie
rodziny na lato i koleżanki. Problem był, gdzie ich umieścić.
Mieszkanie było ciasne i nędzne „Pozostawała kuchnia. Bogumił
nie był pod tym względem człowiekiem wielkich wymagań. Nie był
żarłokiem, nie lubił dań wymyślnych.” Byli ubodzy i musieli
jeść skromnie. Boguś lubił żeby było podane czysto, smacznie,
bez żałowania przypraw; lubił mieć poczucie, że w domu nie brak
czegoś do przekąszenia w szafce albo w spiżarce. Basia nie dbała
o jedzenie i nie miała w tej dziedzinie pojęcia. „Podwórze
mieszkaniowe miało tę jeszcze właściwość, że przesiąkało
podwórzowymi woniami. Póki trwała zima, nie dawało się to we
znaki, ale wiosną i latem p. Barbara bardzo cierpiała z powodu
bliskości chlewów, obory i stajni, zwłaszcza gdy jej się
przypominało, że świeże wiejskie powietrze było jedyną z tych
rzeczy, na które się jadąc tutaj cieszyła.” Basia nudziła
się podczas nieobecności Bogumiła, rozmawiała wtedy z wujkiem
Klemensem. Basia buntowała się przeciwko własnemu losowi: że
wyszła za mąż za Bogumiła, że musi się zajmować obłąkanym
wujkiem Klemensem. A kiedy przypomniała sobie, że wuj to stary
powstaniec, wówczas opiekowała się nim gorliwie. Basia zaczęła
robić się aż nadto gorliwa na punkcie wuja Klemensa. „Bogumił
dziwił się, z początku tej wzmożonej wrażliwości uczuć w
stosunku do wuja Klemensa, ale niebawem zauważył, że pani Barbara
i o niego teraz czasem zaczyna się bać.” Przebywając ciągle
Basia z Klemensem miała wrażenie, że jest w ciąży i bała się,
że wuj może ją przestraszyć i coś może stać się dziecku. Bała
się, że jej dzieci mogą być upośledzone umysłowo za sprawą
dziedziczności. U Ostrzeńskich był wariat w rodzinie, niejaki
Jacuś, był on na łaskawym chlebie rodziny Joachima. Czasem
Basia przesiadywała z Klemensem u ogrodnika Nebelskiego. Rozmawiając
z jego żoną o pochodzeniu ogrodnika. Na początku jesieni cały
tryb życia u Niechciców uległ zmianie. Wuj Klemens mimo zdwojonej
czujności zdołał Basi, w pewien dżdżysty wieczór wymknąć się
z domu. Szukali go we 3: Basia, Boguś i Nebelski. Znaleźli go
dopiero koło północy w lesie, w miejscu zwanym Gryczoł.
Był boso, miał na sobie tylko kalesony i czamarę. Chorował 3
tygodnie na zapalenie płuc. Zmarł. Na pogrzeb przyjechali Ładowie
z Borku, gdy było już po wszystkim, Niechcicowie poszli
uporządkować pokój po wujku. „Po śmierci wuja Klemensa pani
Barbarze przybyło dużo czasu, z którym w dalszym ciągu nie
wiedziała co zrobić.” Latem wróciły złudzenia iż Basia jest w
ciąży. W wolnych chwilach biegała do pani Zenobii Ładziny do
Borku. W niedzielę po południu, o ile Bogumił miał czas wolny,
Niechcicowie jeździli czasem do Ładów lub innych znajomych z
Borku. Bywali też u Hipolita Niechcica, świadka na ich ślubie.
Miał on żonę – Urszulę, oboje mieszkali w Turobinie, był to
folwark zbudowany z dala od ludzi, na leśnych wycinkach. Mieli dwie
córki: mlodszą – Helcię i starszą – Anię (7 lat). Pewnej
niedzieli pan Hipolit pokazała Basi rycinę wyobrażającą nagrobek
rycerza „Napis pod ryciną objaśniał, ze nagrobek jest znakomitym
dziełem sztuki z wizerunkiem zmarłego w XVII wieku chorążego
ziemi drohickiej, Andrzeja Niechcica.” Hipolit pochodził w prostej
linii od owego Andrzeja. Basia marzyła o dzieciach, że będą pod
każdym względem niezwykłe, uzdolnione. Rozmyślała: „Tak
bywało, raz po raz, ale kiedy indziej brało się do tej lub owej
roboty, śpiewała i cieszyła się, że żyje.” „O tak, mogła
śmiało dziękować losom, że wyszedłszy za mąż bez miłości,
jego właśnie dostała. Bogumił był jej pociechą i ucieczką
przed koszmarami. Bogumił okazywał jej ten podziw i to uznanie,
których potrzebowała. A kiedy czasem sama się przed nim kajała,
że nie jest dość dobrą dla niego gospodynią – odpowiadał, że
nie dba o to wcale. - Jak to – mówiła – nie dbasz, kiedy ja
przecież widzę, w jakim jesteś dobrym humorze, jak Ci nastawiają
przekąsek, napitków. Na pewno chciałbyś żebym ja była
gospodarna. - Owszem – odpowiedział – lubię i to. Kto by tego
nie lubił. Ale lubię tak samo żyć i bez tego. Mógłbym jeść co
dzień to samo, spać na ziemi. Wódki mogę nie widzieć. Ja się do
wszystkiego w życiu przyzwyczaiłem i nie przejmuje się tymi
rzeczami. - A czym ty się przejmujesz? - pytała przypomniawszy
sobie, ile dziedzin życia wartych zajmowania się nim nie istniej
dla niego. - Tobą – odpowiedział niezmiennie, a z takim zawsze
wyrazem głosu i twarzy, jakby to nie było słowo zwyczajne, lecz
jakiś akt strzelisty o uwielbianych bogów.” I tak było naprawdę.
„Nie miał czasu, by tyle z panią Barbarą przebywać, ile chciał,
lecz w najkrótszą chwile umiał okazać żarliwość, której inny
by nie zmieścił w obszernym dniu miłości. Gdy się spóźniał na
obiad lub kolację, pani Barbara, która lubiła żeby wszystko było
na porę, nie mogła się go doczekać i wychodziła czasem za próg,
a bywało, że i dalej ku drodze, skąd miał przybyć.” „Nic tak
dziwnego, że niewiele od niej wymagał pod względem kobiecych
umiejętności. To, że istniała na świecie, było już dla niego
tak dużo.” „-Bylem tylko wiedział, że jesteś – mówił
często – i że ci się ze mną nie przykrzy.” Bogumił był
dorodny, tkliwy i stanowczy. „Po Nowym Roku dworek dawnego
administratora nagle pewnego dnia opustoszał i Niechcicowie mogli
się do niego wprowadzić.” Były administrator Krępy wziął
Jarosty w długoletnią dzierżawę. Bylisia przestała się uważać
za służącą zmarłej pani. Zaczęła się z panią Barbarą lepiej
rozumieć i być w obowiązku na tym miejscu, wydawało się czymś
lepszym. Ludwiczka była wdową, miała już 70 lat, jedne jej dzieci
pomarły, inne rozeszły się po świecie; dwoje pojechało do
Brazylii. Kobiety rozmawiały o pańszczyźnie. Basia mówiła jej
tak o swoi dziadkach: „U moich dziadków w Iwanowicach i w
Barłogach ludzie nie robili pańszczyzny, tylko płacili z morga i
nikt nie miał prawa ich bić.” Basi dziadek nazywał się
Laurenty Jaroczewski. Nowe mieszkanie ( 4 pokoje) Basia przyozdobiła
czym tylko mogła i umiała. Przed Wielkanocą Basia miała
przeczucie, że jest w ciąży. Na Wielkanoc postanowili pojechać do
Kalińca, gdzie mieszkali Kociełłowie z córkami 8 letnia Oktawią
i 6 letnią Sabiną, które zaczynały się już uczyć. Sabina była
prawdomówna, skryta, dzika; Oktawia – rezolutna, ciekawa, wesoła
i zmyślna. Basia czuła się u Teresy jak w raju. Teresa umiała
pocieszyć, pokrzepić na duchu. Mówiła do Basi: żeby być
szczęśliwym człowiekiem w życiu to trzeba nie myśleć wciąż o
sobie. Ona nie udzielała się charytatywnie. W tych sprawach prym
wiodły dwie panie z Kalińca: Michalina Danielowa Ostrzeńska
(szwagierka Basi) i jej siostra – rejentowa Stefania Holszańska =
Funia Poleska. Stefania znała Basię od dawna, rejent Wacław
Holszański był mężem Stefci. Te kobiety powołały obumarłe
Towarzystwo Dobroczynności, założyły 3 żłobki, przytułek dla
starców; miało powstać Towarzystwo Muzealne; zaczęła działać
czytelnia publiczna. P. Holszańska była muzykalna, hodowała psy
rzadkiej rasy. P. Michalina próbowała różnych interesów: stancja
dla uczniów, kupowała i sprzedawała kamienice lub co się
nadarzyło. Podnosiła ona w ten sposób stopę życiową domu, czego
„Daniel Ostrzeński zupełnie obojętny na sprawy dochodów, nigdy
by nie osiągnął. Daniel był już teraz także na służbie
państwowej, gdyż prywatną szkołę, w której przedtem wykładał,
zamknięto.” Wykładał on przyrodę po rosyjsku rejentowa
Holszańska brała udział w ruchu literackim. „Życie ich było
inne niż życie Teresy Kociełłowej, ale było też w swoim rodzaju
barwne i zajmujące. Z Teresą pani Barbara czuła się mała jak
pyłek, ale nie upokarzana, przeciwnie, podniesiona w swej miłości
na niebotyczne wyżyny. Z nią przebywając wierzyła, że
gdziekolwiek żyć będzie, może wypełnić, jak człowiekowi
przystoi, swe przeznaczenie; ogarniał ją spokój i, niczym będąc
wszystko zdawała się trzymać w swym ręku, niczego też się wtedy
nie bała i nikomu nie zazdrościła. Znajdując się natomiast w
obecności Michasi i Stefanii, czuła się podniecona i rozjątrzona.
Tysiąc nadziei błyskało przed jej oczami, tysiąc barw pogrążało
ją w otchłani smutku. Patrząc na nie, to potępiała je w duchu,
że są takie gorliwe, rozrzucone, dziesięć srok, jak to mówią,
ciągnące za ogon, to znów myślała, że mój Boże, on się tak
rwała do szerokiego życia, tutaj wrzało go tyle dokoła, gdy ona
musi więdnąć w kącie zabitym od świata deskami.” Bogumił
podobał się nie tylko młodym, został i przez matkę dobrze
przyjęty – Adamową Ostrzeńską. Babcia Adamowa żyła tylko dla
swoich dzieci. Jednak one rosły i kiedyś opuściły wszystkie jej
dom. Poczuła się wtedy samotna i niepotrzebna i była z tego powodu
wciąż smutna. Mieszkała na przemian to u Kociełłół, to u
Danielostwa Ostrzeńskich. Ale i tak było jej źle. „Na koniec los
jej dopomógł, wygrała ćwierć losu na państwowej loterii
klasowej i postanowiła rozpocząć życie na własną rękę.
Wynajęła tedy pokoik z kuchnią na Dziadowym Przedmieściu,
niedaleko mieszkania córki.” (Teresy) Danielowie mają dwóch
synów Anzelma i Janusza (8 i 6 lat.) Będąc w Kalińcu Basia
dowiedziała się za kogo uważano ich wśród własnej rodziny i
przyjaciół – za ekonomów, mieszkających na wsi. Ta wieś
drażniła Basię. Raz powiedziała o tym do Bogumiła: „Ale ja
wiem jedno, że ja sama nie widzę przed sobą żadnej przyszłości,
żadnego życia, o ile będziemy dalej gnić w tej Kępie.” Na
jesieni Basia urodziła syna – Piotrusia. Poród odbierała Bylisia
z Ludwiczką. Jak tylko Basia wróciła do zdrowia poszła
podziękować p. Krępskim za dobroć i opiekę. Stosunki między
dworem a p. Basią były z początku jej życia w Kępie oziębłe.
Dwór też trzymał się od nich z daleka. Może dlatego, że
mieszkali w oficynie. Kiedy przeprowadzili się do dworku, jesienią
urodził im się Piotruś. Stosunki nie tylko się dostatecznie
poprawiły, ale zacieśniły się prawie w przyjaźń, „Stary pan
Wojciech Krępski był człowiekiem, który swój majątek uważał
za depozyt złożony kiedyś przez Boga w ręce jego rodziny. Był
rzetelnym panem, a poza godzinami pracy i poza koniecznymi wydatkami
na rodzinę i dom czas jego i mienie należały do chłopów. Bił
ich, pouczał, a nawet zapobiegał chorobom sprowadzając każdej
wiosny cyrulika. Który całej wsi puszczał krew.” Był religijny,
żył skromnie, ubogo, szczodry dla potrzebujących, bezinteresowny.
Żona i 5 córek były osobami światowymi, lubiącymi wesołość.
„Pani Barbara znalazła w ich towarzystwie odblask dawnego życia w
Kalińcu i nic lepszego nie mogła sobie życzyć.” Krępscy mieli
także syna – Tadeusza. Basia poznała go dopiero w drugim roku
pobytu w Krępach. Dzieci Kociełłów i Ostrzeńskich były już
duże. Stanowiły jakby duże pary: Anzelm Ostrzeński i Oktawia =
byli weseli, zuchwali, sprytni; Janusz Ostrzeński i Sabina
odznaczali się bardziej skrytym, sentymentalnym i nieśmiałym
usposobieniem. Stosunki Basi z Bogumiłem pogorszyły się; on ją
raził i denerwował; myślała, że mogłaby być z kimś innym i
kochać kogoś innego. I zdarzył się taki ktoś – nauczyciel z
Borku, kawaler z czarnymi oczami i zawadiackim kościuszkowskim
profilem. Widywał on Basie u Ładów, bywał w Krępie. Uważano go
za jej adoratora. On kiedyś wyznał jej swoje uczucia, ale Basia
dała mu kosza. Piotruś ma 4 lata. Nadchodzi zima. Niechcicowie
wyjeżdżają któryś już raz do lasu z synem. Piotruś przewraca
się na śniegu (tarza). Następnego dnia zachorował. Po południu
przyjeżdża doktor z Muławy, potem felczer z Borku. Nad ranem
chłopiec umarł. (lubił, gdy ojciec grał mu na skrzypcach!!) Basia
zachorowała, Bogumił chciał się strzelbą zastrzelić w ogrodzie.
Jednak mdleje przy tej próbie. Wszystko widziały Bylisia i
Ludwiczka. Na pogrzebie Piotrusia byli Ładowie i ludzie z Krępy. Po
pogrzebie przyjechała Teresa i z szorstką tkliwością wzięła
siostrę w objęcia i trzymała ją przytuloną do siebie, aż płacz
Basi ustał. Wkrótce Teresa wyjechała, Basia powróciła do dawnego
trybu życia. Basia prosi Bogumiła by zabrał ją na grób
Piotrusia. Poszli na cmentarz w Borku. Bogumił pokazał jej grób,
bo ona nie była na ceremonii pogrzebowej z powodu swojej choroby. Od
tamtej pory całymi dniami przesiadywała Basia nad grobem syna, mimo
zimna i śniegu. Bolało to Bogumiła, starał się jej pomóc:
odtrącała go, chmurzyła się coraz bardziej. Od częstego
chodzenia na grób, Basia ponownie zachorowała. Bolało ją, kiedy
ktoś wspominał jej syna, wszystko jej też go przypominało.
Bogumił chciał się wyprowadzić z Krępy. Postanowił napisać
list do Teresy. Nadeszło lato. Nie dostał jeszcze odpowiedzi. Z
latem nastał lepszy okres życia w Krępie. Nie chciał się już
wyprowadzać w okolice Kalińca, gdzie Teresa miała znaleźć im
mieszkanie i pracę dla niego. Nadeszła wreszcie odpowiedź.
Teresa pisała, że mogliby się przenieść do majątku Serbinów.
Objąć go miał na razie na 5
lat. Majątkiem zarządzał Włodzimierz Daleniecki,
a Serbinów jej własnością p. Letycji Mioduskiej,
zamieszkałej w Paryżu. Dworek był w opłakanym stanie.
Wszyscy, co go posiadali „przez chwilę” - ograbili z czego się
dało. Dzieła zniszczenia dokończył obecny administrator Lalicki.
Zbliżała się jesień, czas pożegnań i pakowania. Odwiedzili oni
jednego dnia znajomych. Niedziela upłynęła im na obiedzie u
Hipolita Niechcica z Turobina, a wieczór u Ładów. Laliccy
mieszkali z Niechcicami w jednym domu, bardzo często się kłócą.
Laliccy wyprowadzili się dopiero zimą, w lutym, żal zrobiło się
Basi tych ludzi, że rozstali się w gniewie. Basia żałowała, że
powiedziała im tyle przykrych słów. Jednak Boguś wybawił ją z
poczucia winy. Nadszedł kwiecień. Basia z pracami w gospodarstwie
pomału dawała sobie radę. Spodziewała się dziecka. W
rok po zamieszkaniu w Serbinowie urodziła córkę – Agnieszkę
Teresę Niechcic. Nie
odwiedzili oni nikogo, ani nikt ich. Basia bała się, że mogłaby
źle wypaść będąc z tymi ludźmi. Nie chciała odwiedzin. Wyjątek
zrobiła tylko dla 2 ludzi, których lubiła gościć w swoim domu.
Dla Walentego Przybylaka – właściciela folwarku Środa, leżącego
o parę wiorst od Serbinowa. Lubili go Niechcice. Drugim gościem,
który do nich przyjeżdżał był Leon Woynarowski - z majątku
Pamiętów. Dał się on poznać w drugim roku pobytu Niechciców w
Serbinowie. Po 3 latach od zamieszkania tam Basię odwiedzała
Teresa. Bogumił był dla niej bardzo życzliwy, a ona dla
niego. Gdy odjeżdżała do domu, jej karetę Boguś kazał narwać i
ozdobić jaśminem. Teresa
szczodrze mu podziękowała. Basia uznała to za romans, który trwał
za jej plecami. Teresy niedopowiedziane słowa, że wszystko zaczęło
się w Krępie, Basia połączyła z karocą z kwiatami, z tym, że
rozjaśnił on Teresie życie, że pogodniał on na jej
widok. Rozmyślała on o ich rzekomym romansie, co wróciło jej
wspomnienia o Józefie Toliboskim. Borowno jest od Kalińca oddalone
o 10 mil. Wyobrażała sobie,
jak Toliboski słyszy, że ona tu mieszka, niedaleko niego. Po
wyjeździe od Basi, Teresa zachorowała. Basia pojechała
do niej. Zabrała córki Kociełłów do Serbinowa. Basia miała
dostarczać siostrze maślankę. Godzinę po wyjeździe Basi, Teresa
zmarła. Lucjan z polecienia
Teresy oddał listy żony Basi. Były to listy napisane do
Tadeusza Krępskiego. Tego
samego roku, w którym zmarła Teresa, Bogumił wysłał
zawiadomienie do Dalenieckiego, że potrzebuje pomocnika. Zostaje
mu przysłany – polecony krewny dziedzica, młody Roman Katelba.
Tego samego dnia, kiedy pojawił się w Serbinowie Katelba, Rozalka –
niania Agnieszki – uciekła z domu. Nową niańką została Józia
z Kalińca. Basia myślała, że
Rozalka odeszła od nich z powodu miłości do chłopaków, którzy
lubili także i ją. Tak naprawdę, odeszła, bo zaszła w ciążę i
wstydziła się tego, więc poszła do innych ludzi. Tam ciężko
pracowała i straciła dziecko. Basia dowiedziała się o tym, gdy
spotkała ją zimą w kościele. Katelba, nowy pisarz w Serbinowie
był: młody, nastroszony jak pisklę, skromny, grzeczny, ułożony,
cichy; średniego wzrostu, dobrej budowy, twarz otwarta, usta duże i
szare, oczy niebieskie, wąsy; obowiązkowy i systematyczny w pracy.
Wczesną wiosną urodziła się Niechcicom córeczka – Emilka
Florentyna, gdy dziewczynka miała 1 rok i 3 miesiące, urodził im
się syn – Tomasz Michał. Nadeszło lato, dzieci rosły.
Basia dostała list od Danielowej o złym zdrowiu matki. Michalina
prosiła o przyjazd do nich i zabranie matki na pare
tygodni do Serbinowa. Danielowi i Michalinie urodził się syn –
Bogdan – zwany Bodzio. Niańką Emilki była Józia a Tomaszka –
Józefa. Babcia Adamowa zamieszkała w Serbinowie.
Józefa została wygoniona z domu za chamstwo wobec starszej pani
Adamowej. Po 3 latach od przyjazdu Adamowa umiera. Na pogrzeb
przyjechał radca Joachim Ostrzeński z Piekar Wielkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz